piątek, 17 maja 2013

Prolog

Marco wiedział że jego ojciec sprzeciwia się tej wyprawie twierdząc że 50 lat to bardzo dużo a teraz świat ludzi zmienia się bardzo szybko i nie odnajdzie się w nim z taką łatwością jak wcześniej. On jednak nie chciał tego słuchać.
Kochał swój dom rodzinny mamę, tatą brata jego ukochaną i malutką córeczkę ale wciąż ciągnęło go w podróże. Zwłaszcza że mimo rodziny i wielu Upadłych Aniołów z którymi się przyjaźnił doskwierała mu samotność. Od wielu wielu lat nosił w sercu pustkę która coraz bardziej mu doskwierała a nie chciał przysparzać kłopotów rodzicom.
To mama zaproponowała mu wyjście z Królestwa które zawsze tak dobrze mu robiło. Tata po jakimś czasie i obietnicy że zabierze ze sobą chociaż jednego z Aniołów który był ostatnio na ziemi w końcu wyraził zgodę.

Tak oto Marco syn Lucyfera i Sagi z Ludzi Lodu oraz jego wierny druh Luka wyruszyli w współczesny świat. Książę w pierwszej kolejności odwiedził rodzinę i to jego ziemscy krewni pomogli mu się przystosować bo ojciec maił racje świat bardzo się zmienił. Nie był jednak lepszy od tego jaki pamiętał. Teraz ludzie wydawali mu się bardziej samotni. Nie dostrzegali jego piękna. To go bolało. Jego który tak wiele zrobił by niewdzięcznym nieszczęśnikom  żyło się lepiej.
Już miał wrócić do domu gdy jego krewna Liv wyglądająca jak swoja imienniczka z dawnych czasów zaproponowała jemu i Luka wyjazd do niewielkiego kraju. Do Polski. Marco postanowił dać światu jeszcze jedną szansę. Ciekawość zwyciężyła nad zdegustowaniem i chciał też zrobić przyjemność zarówno krewnej jak i przyjacielowi który był zafascynowany współczesnymi środkami transportu.

Cała trójka była w Polsce pięknym mieście Krakowie już prawie miesiąc ale Marco z dnia na dzień coraz bardziej tracił nadzieje. I tu nie znalazł niczego godnego zainteresowania a ludzie byli nieszczęśliwi. Nie mógł tego zrozumieć. Przecież mieli wszystko podane niemal na tacy. Jedyne co cieszyło go na tym świecie to jego spacery tuż przed świtam gdy miasto jeszcze spało a on bez pośpiechu mógł je obserwować i zastanawiać się nad sensem tego co się stało. Mimo że Liv widziała to inaczej on był pewny że ich uratowanie świata poszło nie tak.
Spacerował po rynku. Musiał przyznać było tu bardzo ładnie.
Przy jednym z pomników z autobusu wysiadała grupka uczniów. Dzieci jeszcze chociaż niektórzy starali się wyglądać na starszych co go niezmierne irytowało. Obserwował ich z lekkim zainteresowaniem. Byli głośni i wulgarni to jedna z tych rzeczy która nie podobała mu się w  tych czasach. Już miał odejść gdy jako ostatni wyszli dwaj chłopcy. Ledwie zwrócił uwagę na tego wyższego. To w delikatną sylwetkę tego drobniejszego wpatrywał się zafascynowany jak jeszcze nigdy w swoim długim samotnym życiu. Z odległości jaka ich dzieliła widział czarne włosy opadające falami na ramiona. Bladą twarzyczkę z kilkoma piegami ładnie wykrojone usta. Od chłopca bił jakiś blask który tylko on mógł zobaczyć. Wyższy szepnął mu coś do ucha i do uszu Marco dobiegł dźwięk łagodnego czystego śmiechu a chłopiec rozejrzał się po placu. Nagle ich spojrzenia skrzyżowały się i ciemne oczy mężczyzny spotkały się z zielonymi chłopca. Dla Księcia Czarnych Sal czas jakby się zatrzymał a serce biło tak mocno jakby chciało wyrwać się z uścisku klatki piersiowej. Nie potrafił odwrócić głowy. Spojrzeć na cokolwiek innego. Marco jeszcze nigdy w swoim długim samotnym życiu nie poczuł czegoś takiego i nie do końca potrafił zrozumieć to co się z nim dzieje. Stał tam tylko i patrzył jak wycieczka zbiera swoje bagaże i zaczyna odchodzić a on wciąż nie mógł się pozbyć wrażenia że oczy chłopca nie odwracają się od niego.
Nie wiedział że Luka tego poranka poszedł za nim i nie wiedział że uśmiecha się z ukrycia on znał to uczucie a teraz odkrył je jego Książę.



################################################################################
Blog dedykowany Strega Bianca. Która od dłuższego czasu namawiała mnie na niego. Mam nadzieje że Cię nie zawiodę.