poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 6

Mimo upływu miesiąca Filip nie mógł przestać myśleć o Marck'u albo o Marco jak nazwał się ten ostatni raz gdy się widzieli.
Wciąż mu się śnił ale był inny bardziej wspaniały jakby potężniejszy. Budził się coraz smutniejszy i coraz bardziej nie mógł skupić się na nauce a matura zbliżała się wielkimi krokami. No i sprawy w domu zdawały się być coraz gorszę.
Mama straciła pracę i nie mogła znaleźć niczego innego a gdy kończyły się pieniądze ojczym stawał się coraz gorszy. Co zawsze gdy się nad tym zastanawiał wydawało mu się dziwne że mężczyzna złość wyładuje tylko na nim.

Tego poranka nie mógł nawet się poruszyć. Poprzedniej nocy Dariusz pobił go do nie przytomności i jak się teraz okazało złamał mu rękę. Dom był pusty, a przynajmniej cichy co wziął za dobry znak. Ostrożnie, powoli sturlał się z materaca na którym spał już od roku. Nie było sensu kupować czegoś nowego bo Dariusz od razu to sprzeda a materac był bardzo wygodny. Upadek nawet z tak niewielkiej wysokości bolał i nagle zrobiło mu się ciemno przed oczami. Jeśli nie doprowadzi się do porządku Adam dowie się znów o tym co dzieje się w domu i będzie chciał znów zabrać go do siebie. Był wdzięczny przyjacielowi ale nie chciał obarczać go taką odpowiedzialnością.
Czołgał się na jednej ręce w stronę łazienki ale w połowie drogi znów zakręciło mu się w głowie i upadł nie przytomny na środku pokoju.

Marco dobrze wiedział co dzieje się w domu ukochanego ale jeszcze nigdy nie było aż tak źle jak dziś. Całym sobą pragnął mu pomóc ale teraz wie że jeszcze bardziej go przerazi gdy od tak sobie się pojawi. Gdy jednak zobaczył że ukochany raz jeszcze upada przestało liczyć się cokolwiek innego i znalazł się w małym obskurnym pokoju. Podniósł niewielkie lekkie ciało na ręce  i przeniósł na miękki materac. Usiadł obok i położył rękę na czole chłopca.

-Witaj kochany- sceneria się nie zmieniła ale w umyśle Filip uśmiechał się do niego lekko i nic go nie bolało
-Cześć- usiadł- Śnię prawda?
-Nie do końca- westchnął- jesteś nie przytomny i bardzo obolały
-Och....ciągle o tobie myślę....- przytulił się do niego
-Wiem. Filipie nie mogę cię zmusić ale proszę otwórz się na możliwość i będziemy mogli być razem. Zabiorę cię gdzie nikt cię nie skrzywdzi...- nie dokończył bo ukochany zaczął odzyskiwać przytomność.

Marco wyszedł pospiesznie z jego umysłu i zaczął cicho mamrotać starożytne formułki. Uśmiechał się lekko gdy  Filip zaczął wyglądać coraz lepiej.
Chociaż tak może pomóc.

-To takie smutne- Sol zwróciła się Tengal'a i Tuli którzy obserwowali chłopca od jakiegoś czasu
-Wiesz że nie wolno nam ingerować- Nataniel położył rękę na jej ramieniu. I on przybył tu niedawno
-A powinniśmy- Tula wsparła swoją przodkinię
-Co chcecie zrobić?- Tengal spojrzał na nie obie
-Zobaczysz- wzięły się za ręce i zniknęły a protoplasta rodu tylko westchnął i spojrzał na swojego młodego przyjaciela.
Jako Duchy Opiekuńcze roku mogli pomagać ale tylko rodzinie i chociaż sercem bardzo chciał pomóc temu smutnemu chłopcu nie mógł. Wiedział jednak że obie Dotknięte nagną te reguły i chociaż powinien je powstrzymać nie mógł
-Czy powinniśmy?- Zaczął Nataniel najmłodszy z duchów
-Nie. Sol ma rację- uśmiechnął się łagodnie- Oni muszą być razem ale Filip musi zostać obdarzony Widzeniem a Marco tego nie zrobi. One jednak tak
-Ten jego ojczym mam złe przeczucia
-I słusznie. To Zła Moc która została zesłana by go zniszczyć- Tengal znów zwrócił twarz w stronę pokoju gdzie Filip już uleczony odzyskiwał przytomność. Ten chłopiec mimo że nie był rodziną od urodzenia jego losy były z nią związane. Widzenie będzie dla niego najlepsze.


-Co się...?- Zaczął zdziwiony Filip po stwierdzeniu że nic go nie boli. Znów śnił mu się Marco ale tym razem nie posmutniał. Zaznał jakby spokoju gdy myślał o mężczyźnie

-Aleś zaspał- od progu odezwał się radosny głos Adama
-Ja wcale nie....- zaczął- Ja byłem pobity i miałem złamaną rękę...
-Ty to masz sny- rzucił mu spodnie i kątem oka zauważył dwie piękne kobiety jedną jasnowłosą o niebieskich oczach a drugą z miedzianymi długimi lokami i kocimi oczami w strojach z dawnych czasów. To musiały być duchy Ludzi Lodu. Kiwnął głową w ich stronę i znów zwrócił się do przyjaciela
-To nie był sen.... a może- szepnął- Bo widziałem Marco...sam już nie wiem-westchnął
 -Wciąż za nim tęsknisz- usiadł- Ubieraj się i idziemy na śniadanie a później coś porobimy mamy przecież piękną sobotę a wieczorem kino
-Rozpieszczasz mnie- Filip roześmiał się i zaczął znów ubierać
-Ktoś musi- widział że duch stoją teraz przy przyjacielu  i coś chicho mówią- A może dyskoteka?
-Nie jakoś nie mam na to ochoty- przygryzł wargi- Wiesz czasem myślę że powinienem dać mu szansę. Wysłuchać
-Jeśli czułeś że coś jest nie tak to zrobiłeś dobrze- tak bardzo chciał mu powiedzieć prawdę. Jako przedstawicie swojego gatunku... no w połowie bo jego tata jest człowiekiem, wspaniałym ale wciąż tylko człowiekiem. Jego zadaniem było chronić takich ludzi. Specjalnych którzy są przeznaczeni do wielkości. Kiedyś opiekowali się Ludźmi Lodu a byli już wszędzie. Bolało go że Filip tak cierpi ale skoro są tu nawet duchy to być może to wszystko dobrze się skończy
-To gdzie jemy?- Z rozmyślań wyrwał go głos przyjaciela
-Pizza?- Zabrał jeszcze kurtkę z krzesła
-Zawsze- i wyszli.

Marco po uleczeniu ukochanego wrócił do domu i na nowo zaczął przygotowywać wszystko na jego przyjęcie. Zabieranie kogoś do Czarnych Sal we śnie może być bardzo nie bezpieczne. Nawet jego ojciec nigdy tego nie zrobił. Ale on tak bardzo tęsknił. Nie chciał przyjmować innych form bo chciał by kochał jego a nie jego postać którą sobie wymyślił.
To co dziś zobaczył przelało czarę goryczy i wie że ma coraz mniej czasu. Najpierw jednak pozbędzie się z jego domu Złej Mocy w postaci ojczyma Filipa.
Demon pozna kim jest Książę Czarnych Sal. Wrócił na Ziemię. Nadszedł czas żeby odzyskać swoją miłość. Raz na zawsze.

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 5

Tych kilka krótkich dni jakie mogli ze sobą spędzić dzisiejszego popołudnia dobiegały końca.
Filip wybierał się właśnie na swoją ostatnią randkę a w zasadzie obiad z miną jakby szedł na ścięcie i nie pomagało nawet to że Adam za wszelką cenę starał się go pocieszyć. Zresztą przyjaciel nie był do końca pewny jak powinien to zrobić.
Dobrze wiedział że obaj się kochają a ta rozłąka może być czymś strasznym zwłaszcza do Filipa chociaż i książę będzie cierpiał.

Po drugiej stronie miasta Marco bił się z myślami. Luka przekazał mu opinie jego rodziców ale on nie był do końca pewny czy powinien. Owszem Filip był otwarty na wiele możliwości ale zdawało mu się że to mogłoby być za dużo. A przecież po tylu samotnych latach nie może go stracić
-Powinieneś już iść- Liv usiadła obok niego-  Będzie dobrze. Przecież jest wyjątkowy- uśmiechnęła się łagodnie i przyznał jej racje. Jeśli teraz skłamie może to mieć jeszcze gorsze skutki niż wyjawienie prawdy.

-Witaj- uśmiechnął się do chłopca gdy ten stanął na przeciw niego przed restauracją- Coś cię trapi
-Wieczorem wyjeżdżamy- spuścił wzrok- i ja wiem że znamy się kilka dni....-poczuł palec mężczyzny na ustach
-Najpierw wejdźmy i coś zjedzmy. Byłem tak zdenerwowany że nie przełknąłem nawet śniadania- Marco dodał mu tym stwierdzeniem otuchy ale Filip nie potrafił się rozchmurzyć.
Zajęli stolik przy ścianie oddzielony od reszty sali dużymi kwiatami ale tak było lepiej.
Chłopak ukrył twarz i mokre oczy w menu tak długo jak się tylko dało.
-Spójrz na mnie- Marco nie mógł już dłużej znieść tej ciszy i jeszcze nigdy w swoim długim życiu nie denerwował się tak bardzo. Nawet w obliczu niebezpieczeństwa.
-Ja wiem że to miesiące i pewnie sobie kogoś znajdziesz....- zaczął Filip szybko za wszelką cenę starając się patrzeć mu w oczy co stawało się coraz trudniejsze
-Jesteś jedyny- ujął go za rękę- Ale jest coś co muszę ci powiedzieć przed twoim wyjazdem. To ważne dlatego proszę nie przerywaj mi- Chłopak tylko kiwnął głową- Nie nazywam się Marc Linde. Tylko Marco  i moja rodzina.... Filipie ja jestem synem Lucyfera i mam 154 lata- zapadła grobowa cisza i mężczyźnie wydawało się że nawet restauracja zrobiła się jakby cichsza
-Jeśli chciałeś się mnie pozbyć mogłeś nie wymyślać takich kłamstw- chłopak był wściekły i rozżalony. A już myślał że tym razem trafił na kogoś wyjątkowego a tu takie coś a przecież już wyjeżdża i szansę na to że znów się spotkają są bardzo małe
-Filipie....- zaczął ale ten wstał tak gwałtownie że przewrócił ciężkie krzesło
-Żegnam- powiedział zimno i odwrócił się na pięcie. Starał się nie płakać przy ludziach ale przeszedł tylko dwa kroki gdy łzy pociekły mu po policzkach.
Zaczął biec.
Marco siedział bez ruchu i patrzył jak traci ukochanego. Tyle lat tyle samotności a on znów poczuł się tak bardzo zimny. Być może jeszcze bardziej niż wcześniej bo zaznał szczęścia.
Zniknął by zaszyć się w Królestwie jego przygoda na Ziemi zakończyła się na zawsze.

Adam podniósł wzrok znad książki zaskoczony że przyjaciel wrócił tak szybko. Był pewny że spotkają się przy autobusie i to w ostatniej chwili.
-F....- zaczął ale gdy zobaczył że chłopak wyrzuca wszystkie drobne prezenty od Marco zamarł na chwilę- Co się dzieje?
-Nic- odwrócił się do niego i otarł łzy- Dobrze że wracamy i już nigdy go nie zobaczę- Adam stanął przy nim zaniepokojony i zaskoczony
-Co się stało?!- Wziął go za ramiona
-Okłamał mnie- wtulił twarz w pierś przyjaciela- Mówiłem mu że wierzę w nadprzyrodzone a on mi mówi że jest synem Diabła. Nie chcę o nim mówić....
-Filip- chłopak zagryzł wargi- On cię nie okłamał
-Nie pocieszaj mnie- wyrwał się z jego objęć
-Nie robię tego- zmusił żeby usiadł na łóżku- Nie zastanawiałeś się że zawsze jestem obok że wiem kiedy dzieje ci się krzywda?
-Przecież przyjaźnimy się od lat- tym razem się uśmiechnął
-Tak ale....- nagle zmienił zdanie- wiesz masz rację próbuję cię pocieszyć. Przepraszam. Nie myśli już o nim. Dziś wracamy
-Właśnie. A mogę zostać u ciebie?- Zapytał znów nagle nieśmiało
-Pewnie że tak- wstał- A teraz do wanny i doprowadź się do porządku
-Tak jest!- Podskoczył i zasalutował po czym pobiegł do łazienki.
Adam tym czasem zniknął i udał się do miejsca gdzie mieszka teraz książę.

-Jest tu?!- Krzyknął do Luka wściekły
-Książę? Nie- odwrócił się od telewizora
-To gdzie jest?- Tracił cierpliwość
-A czy to nie za wysokie progi dla ciebie?- Anioł wstał
-Zranił go- powiedział tym razem już spokojniej
-Nie możliwe- Luka wstał i zamknął nagle oczy- Jest w Królestwie. Wiem jak bardzo dbasz o swojego podopiecznego i obiecuję ci że jak czegoś się dowiem dam ci znać
-Może i nie mam twojej mocy ale nie odpuszczę tego- zagroził ale Anioł już zniknął. Adam warknął zły i wrócił do siebie. Teraz już nic nie może zrobić a Filip bardzo go potrzebuje.

Marco gdy tylko wrócił do stolicy udał się do swojego skrzydła. Miał nadzieje że był nie zauważony bo nie ważne jak bardzo kocha rodzinę teraz musiał zostać sam i cierpieć w milczeniu. Przecież nie mógł do niczego zmusić Filipa. Ludzi i ta ich wola wola. No i miłość z magii to coś czego nigdy nie pragnął.
-Mój synu- do pokoju weszła Saga ze swoim łagodnym pięknym ale tym razem smutnym uśmiechem
-Matko- padł przed nią na kolana i ukrył twarz w sukni. Nigdy nie płakał ale tym razem nie mógł się pozbyć przerażającego zimna jakie ogarnęło jego ciało. Jego wnętrze.
-To jeszcze nie koniec- podniosła go z klęczek i otarła policzki
-Nie matko- spojrzał na nią smutno- On już wybrał
-Zaufaj mi- pocałowała go w policzek i wyszła. Przypuszczał że ma jakiś plan a doświadczenie nauczyło go że gdy Saga Simon z Ludzi Lodu coś sobie zaplanuje to koniec końców dostanie to czego chce a teraz pragnęła szczęścia drugiego syna.
Marco ofuknął sam siebie. Przecież zawsze był twardy i dążył do celu. Nie pozwoli matce działać samej. Przecież wiedział że w jego rodzinie walczy się o miłość. I był świadom że są tacy którzy umarli by za to uczucie które połączyło jego i Filipa. Czas  przypomnieć wszystkim kim jest na prawdę.

Adam przyglądał się śpiącemu przyjacielowi. Nie powinien używać na nim magii ale nie mógł patrzeć jak cierpi. Żałował że nie jest silniejszy, wtedy pozwoliłby mu zapomnieć. A tak może tylko na chwilę odgonić jego troski. Wiedział że Marco nie chciał źle ale zabrał się do tego tragicznie. Mimo wszystko był optymistą a patrząc na tą dwójkę nikt nie miał wątpliwości że są sobie przeznaczeni.
Teraz tylko czas pokaże czy odnajdą się w tym czy w innym życiu.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 4

Filip i Marco spacerowali wzdłuż Wisły. Było ładnie ale zaczynało robić się zimno.
Mężczyzna przygarnął więc rumieniącego się chłopca do siebie i szli dalej.
-A ty i Adam? Jak się poznaliście?- Przyjaciel Filip'a wciąż był dla niego zagadką
-Pierwszego dnia przedszkola-uśmiechnął się na to  wspomnienie- ja od małego wpadałem w tarapaty. I tak było i tego dnia. Wszyscy wybierali stoliki przy których będą jedli przy jedzeniu no i ja jak to ja wybrałem sobie taki który upatrzył sobie jakiś większy chłopak. Zawsze byłem drobny- tu trochę się zasmucił- no i tamten mnie popchnął. Jak to dzieci ale szczerze się przestraszyłem bo nikt nigdy nie podniósł na mnie ręki.... nie wtedy...w każdym razie zamiast upaść na wciąż jeszcze rozrzucone klocki ktoś złapał mnie za rękę. Adam właśnie i powiedział. Do dzisiaj to pamiętam "Od dzisiaj jestem twoim obrońcą" i tak już zostało. Całe przedszkole, podstawówkę, gimnazjum i teraz. To mój najlepszy przyjaciel i tak już zostanie
-Taka przyjaźń to skarb. Ja w młodości tak myślałem o moim bracie ale gdzieś po drodze bardzo się pogubił. Teraz znów jest wszystko dobrze- i on się uśmiechnął
-Ja zawsze chciałem mieć rodzeństwo. Ale mam Adama i jesteśmy sobie bliżsi niż niejedni bracia. Co jest dziwne to to że cie polubił. Nigdy nie lubił moich chłopaków....
-Wielu ich miałeś?- Przerwał mu zaniepokojony. On przecież był z kimś tylko raz.Wciąż wspominał tamte chwile i  śliczną  Tiili ale od razu zorientował się że to nie było to.
-Nie spałem z nikim jeśli o to ci chodzi-i znów mocno się zarumienił- Ale maiłem ich kilku żaden nie był dla mnie dobry. Jeden chciał nawet zabić...
-Teraz już nic ci nie grozi- stanął nagle przed nim i położył dłonie na ramionach- Wiem że dopiero się poznaliśmy ale na prawdę chcę dla ciebie jak najlepiej
-Dziękuję ci- i Filip pchnięty jakimś tajemniczym impulsem wspiął się na palcach i pocałował delikatnie mężczyznę przed sobą. Marco który mimo swoich 152 lat miał niemal zerowe doświadczenie w tych sprawach stał zaskoczony bez ruchu i gdy ciepłe miękkie usta już się od niego odsuwały i wyczuł zawód chłopaka. Objął go czule i tym razem to on pocałował jego.
To była niemal magiczna chwila i Marco zdał sobie sprawę że w tych sekundach wszystkie samotne lata zostają wynagrodzone i nie chciał by to się kiedykolwiek skończyło ale niestety to Filip odsunął się pierwszy. Na kilka centymetrów by na niego spojrzeć.
-Nikt nigdy mnie tak nie całował- szepnął i ośmielony przytulił się do niego
-Dla mnie to też było wspaniałe- wsunął palce w jego miękkie włosy- Drżysz
-To z... no dobrze trochę mi zimno. Przepraszam-ale nie ruszył się z miejsca
-Powinniśmy już wracać- zgodził się niechętnie ale wziął go za rękę i przekazał trochę ciepła. Było to niemal niezauważalne ale wiedział że nieznacznie pomogło
-Szkoda że za 4 dni wycieczka się skończy i wrócę do siebie- odezwał się nagle- A ty zostajesz tu....
-Więc zróbmy tak żeby te dni były pełne wrażeń i żebyśmy ich nigdy nie zapomnieli a co do twojego powrotu do domu. Nie chcę cię stracić.
-Za kilka miesięcy ja i Adam zaczynamy tu studia....
-Filipie proszę nie teraz- przytulił o do siebie- Mamy 4 dni
-Dobrze- ale to wcale go nie rozluźniło. Ta randka i ten dzień były najlepsze jakie przeżył od  wielu wielu lat. Marc przyciągał go tajemniczą siłą i to z nim czuł się bezpiecznie. Bezpieczniej nawet niż z Adamem. Jakby mógł być przy nim sobą a i tak nie zostałby odtrącony. Jak w domu.

Adam siedział na łóżku i czekał na powrót przyjaciela. Sam wrócił z zabawy kilka minut wcześniej ale mimo zmęczenia musiał sprawdzić. Owszem Książę Czarnych Sal był odpowiednim partnerem dla Filipa. To dla niego go tyle czasu chronił i cieszył się że został zwolniony z tego obowiązku. Mimo że uwielbiał młodszego chłopaka to miał z nim pełne ręce roboty.
-A o której to się wraca?- Zapytał wstając i krzyżując ręce na piersi
-Bo ty grzecznie właśnie spałeś- odgryzł się ściągając buty
- Opowiadaj- uśmiechnął się do przyjaciela
-Byliśmy na pizzy i spacerze. Wiem nic nadzwyczajnego ale było wspaniale. I ten pocałunek. To ja zrobiłem pierwszy krok- położył się wciąż jeszcze w ubraniu- Nikt mnie tak nie całował. Łagodnie, jakbym był kimś wyjątkowym
-Filip ty jesteś wyjątkowy- przerwał mu i położył się obok- ok. A teraz Romeo do spania bo jutro od rana mamy zwiedzanie a ty pewne i tak byś chciał spędzić czas z Marc'kiem
-Bardzo- zsunął spodnie i wszedł pod koc. Adam tylko pokręcił głową i wsunął się obok. A niech sobie inni gadają że są parą. On był całkiem hetero a docinki mu wcale nie przeszkadzało. Liczyło się szczęście Filipa i jego bezpieczeństwo.

Marco nie spał. Stał pod oknem chłopaka i wspominał minione chwile. Martwił się, bo mają tylko 4  dni. A przecież nie może mu powiedzieć prawdy o tym kim jest. Nie teraz to za wcześnie a przecież nie pozwoli sobie żeby go stracić.
-Ludzie będą mówić- Luka stanął przy nim bez szelestu ale on wyczuł go wcześniej i uśmiechał do przyjaciela
-Przecież tu tylko stoję- spojrzał na niego
-Właśnie. Możesz być o coś posądzony. Co cię trapi?- Zmienił temat
-On niedługo wyjeżdża.... I będzie tu znów za kilka miesięcy. Wiem że mam wieczność ale boję się tej rozłąki
-Liv powiedziała mi dziś że najlepsza w tych przypadkach jest szczerość. Że miłość  nie może opierać się na kłamstwach...
-Luka co ja mu powiem? Gdyby to było wiek temu być może ale teraz.
-Więc spraw żeby cię pokochał. A teraz idziemy już do domu- objął księcia i zniknęli z ulicy. On sam sobie z tym nie poradzi a jego Pan w końcu pokochał. Jutro zda raport w domu i zapyta Panią Sagę co powinien teraz zrobić.

Cała kasa Filipa i Adama zwiedzała właśnie Wawel a obaj chłopcy nudzili się okropnie. Mimo pięknych wnętrz i zamiłowania młodszego z nich do sztuki dziś nie potrafił się skupić na niczym. Nawet nauczycielka to zauważyła ale skłamał że po prostu się nie wyspał.
I nagle gdy stali wszyscy na placu zobaczył Mrac'ka, opierał się o mur i uśmiechał w jego stronę
-Idź- Adam szepnął mu do ucha- Będę cię krył a i tak za kilka minut mamy czas wolny tylko wróć na obiad
-Dzięki- i podbiegł do mężczyzny
-Dzień dobry- Marco położył mu dłoń na ramieniu i nie spodziewał się że Filip znów go pocałuje nie w miejscu tak bardzo publicznym
-Czyżbyś mnie śledził?- Zapytał nie przestając się uśmiechać
-Być może- przyznał- Mam coś dla ciebie
-Nie musiałeś- zarumienił się
-To drobiazg i owszem musiałem- wyjął zza pleców dużą teczkę- Wczoraj rozmawialiśmy o twoim zamiłowaniu do malarstwa i o mojej przodkini Silje Arngrimsdotter i okazało się że mam kilka zdjęć jej innych obrazów. To głównie  portrety rodzinne ale....
-Dziękuję- rzucił mu się na szyję a i Mraco go objął szczęśliwy że tak bardzo go uradował- To piękny prezent ale rzucę tylko okiem i oddam- dodał szybko
-Są dla ciebie- zapewnił- czy musisz do nich wracać?
-Właściwie mam 2 godziny- bardzo chciał otworzyć teczkę ale nie chciał być nie uprzejmy
-Więc może pójdziemy napić się czegoś ciepłego i obejrzymy zdjęcia?
-Bardzo  chętnie- wydawało się że Marc czyta mu w myślach i bardzo mu się to podobało.

Luka dotarł do stolicy królestwa i jak burza wpadł do pałacu. Gdzie natknął się na romantyczną scenkę między Lucyferem a Sagą i już miał się wycofać gdy kobieta uniosła się z kolan męża
-Coś cię trapi- stwierdziła łagodnym głosem i uśmiechnęła się do niego
-Książę... mam wrażenie że popadł w tarapaty Pani- ukłonił się po nie w czasie
-W czym problem?- I Lucyfer wstał zaniepokojony
-Znalazł miłość- wyjaśnił Anioł i usiadł na zdobionym krześle które pojawiło się właśnie tuż za nim
-Po kolej przyjacielu- Pan Czarnych Sal zachęcił go gestem
-To było wczoraj rano....- po skończonej opowieści spojrzał na swoich Państwo oboje byli równie zaskoczony a on nagle zaczął się bać że do sali tronowej wejdzie również książę Ulvar a za nim wciąż jeszcze nie przepadał. Po prawdzie to się go obawiał.
-To jego sprawa Luka- Saga usiadła na stoliku. Wyglądała tak młodo, pięknie w jasnej sukni i włosami opadającymi na ramiona- jeśli uważasz że ta miłość jest prawdziwa służ mu radą ale wiesz że nie wolno nam się wtrącać. Jeśli ten Filip jest tak wyjątkowy jak mówisz, namów Marco do szybkiego wyznania mu prawdy. To może go wystraszyć ale kłamstwo do niczego nie prowadzi.
-Tak mu powiedziałem Pani ale Marco jest tak bardzo wrażliwy....
-Moja kochana Saga ma rację. Jeśli to przeznaczenie to mój syn będzie szczęśliwy z tym chłopcem- Lucyfer uśmiechnął się- obserwuj go ich obu. To wszystko co możesz zrobić ale niech będzie ostrożny ludzie są jednak bardzo wrażliwi i nie łatwo przyjmują prawdę
-Oczywiście Panie- wstał
-Luka przespaceruj się ze mną- Saga wstała i podeszła do Anioła po czym wzięła go za ramię i wyprowadziła z sali. O to mu właśnie chodziło. Królowa na pewno zrozumie jego obawy.

środa, 18 września 2013

Rozdział 3

Filip siedział właśnie w wannie i zastanawiał się nad dzisiejszym wyjściem.
Owszem Marc bardzo mu się podobał ale on miał takie doświadczenia w tym aż głowa bolała. Wciąż wzdrygał się na wspomnienie swojego ostatniego " chłopaka" był taki szczęśliwy że Adam znalazł go w porę. Teraz pewnie by tu  nie siedział.
Zawsze pakował się w jakieś niebezpieczne sytuacje. A już jeśli chodzi o dom rodzinny w tym temacie chciało mu się po prostu płakać. Po tragicznej śmierci jego ukochanego taty mama najpierw radziła sobie ze wszystkim dobrze i niczego im nie brakowało. Ale  dwa lata po pogrzebie poznała swojego obecnego męża i było już coraz gorzej. Mimo że miał już prawie 18 lat wciąż bardzo się go bał, a siniaki bladły ostatnio coraz wolniej.
Obmywał właśnie teraz te z pleców i ramion. Gdyby chociaż był w stanie się postawić, ale był na to zbyt drobny. No i raz już to zrobił. Skończyło się miesiącem w szpitalu.

-Filip- do łazienki wszedł Adam, nie zrażony nagością przyjaciela- Nie to żebym cię poganiał ale i ja bym skorzystał z wanny
-O przepraszam- zawstydził się i sięgnął ręką po ręcznik
-Pokarz mi to- starszy chłopak stał nagle przy nim i delikatnie dotykał sińców na ciele przyjaciela- Kiedy?
-Dwa dni przed wyjazdem- spuścił wzrok
-Wiesz że u mnie masz zawsze miejsce- wyciągnął z szafki maść i zaczął smarować ostrożnie plecy Filipa
-Dziękuję ci ale  niedługo i tak wyjeżdżamy na studia więc i tak się uwolnię a jeśli chodzi o wakacje to chyba mamy plany- spojrzał  na niego
-Do matury zostały dwa miesiące jesteś pewny?- Adam  patrzył mu teraz w oczy. Jeśli użyje mocy przekona go do zmiany decyzji ale nie chciał robić tego przyjacielowi. Wierzył jednak w wolną wolę i nie byłoby w tym szczerości.
-Radziłem sobie tyle lat to i to przetrwam- posłał mu jeden ze swoich zniewalających uśmiechów i chłopak chcąc nie chcąc odpuścił- Pomożesz mi coś wybrać?
-Zawsze- roześmiał się

Marco stał przed lustrem i przyglądał się swojemu odbiciu. Liv nalegała że pomoże mu się przygotować czego nie mógł zrozumieć bo przecież zawsze ubierał się sam.
-Czy jesteś pewna?-Zapytał krewniaczkę
-Oczywiście. Zakocha się w tobie od razu- uśmiechnęła się do niego- Wiesz z tego co o tobie czytałam a Kronikach jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy....
-Nie uważasz tego chyba za coś złego?- Przerwał jej
-W naszej rodzinie? Kto wie może trafiłeś najszczęśliwiej- i wróciła do czytanej książki
-Mój książę jesteś  pewny że nie powinienem ci towarzyszyć?- Luka oderwał wzrok od telewizora jego ostatniej nowej pasji
-Tak potrafię sobie poradzić- popatrzył na przyjaciela.  Tyle wieków się znali a on wiąż  go zaskakiwał
-Jeśli jednak....
-Nic się nie stanie. Poradzę sobie- Anioł był wyznaczony by pomóc mu poruszać się po współczesności i to zadanie wykonywał. A jeśli chodzi o wszystko inne to miał to pod kontrolą
-Nawet ze swoimi mocami już jesteś spóźniony- odezwała się dziewczyna i Marco spojrzał na zegarek po czym rozpłynął się w powietrzu. Był pewny że ona i Luka śmieją się z niego.

Filip zaczął się już denerwować i miał zamiar wracać do pensjonatu gdy zobaczył że Marc szybkim krokiem idzie w jego stronę
-Wybacz mi- odezwał się gdy stanął przed chłopcem. Wyglądał wspaniale. Miał na  sobie jasno zielony sweter dzięki któremu jego oczy jeszcze bardziej błyszczały i ciemne spodnie opinające zgrabne nogi. Mężczyźnie nagle zrobiło się gorąco.
-Już miałem iść- wyznał smutny
-Wszystko ci wynagrodzę- wziął go za rękę- Na co masz ochotę?- Musiał teraz się postarać. Tęsknił za dawnymi czasami. Wtedy wszystko było takie łatwe i mimo że taka miłość była wtedy zakazana to potrafił by go ochronić.
-Może najpierw coś zjemy. I opowiedz mi o sobie- uśmiechnął się i książę poczuł że nogi się po nim uginają
-Co tylko zechcesz- rozejrzał się po placu- Może pizza?
-Moje ulubione- roześmiał się Filip- masz jakiś dziwny akcent....
-Pochodzę z Norwegii. Dalekiej części ale spędziłem kilka lat w Stanach- szli obok siebie ale nie trzymali się za ręce. Co obaj dotkliwie odczuwali ale żaden nic z tym nie zrobił
-Ja sam zawsze chciałem wyjechać ale.... zresztą nie ważne- wiedział że się zagalopował. Marco jednak widział że chłopak jest bardzo nieszczęśliwy a on musiał mu pomóc, nie tylko dlatego że tak został nauczony ale głównie dlatego że czuł coś do Filipa. Coś bardzo głębokiego
-Chcę żebyś mi zaufał- stanął nagle przed nim i ujął delikatnie jego twarz w swoje dłonie- Potrafię ci pomóc uwierz mi
-To nie tak- zarumienił się. Te dłonie, te oczy. Marc był wspaniały i tak łatwo było można się w nim zakochać. Aż za łatwo, był niemal nie rzeczywisty- po prostu nie chcę psuć wieczoru.
-Tak łatwo nie odpuszczę- ale ruszyli dalej. Postanowił sobie że do końca randki dowie się jak bardzo chłopiec był zraniony i zrobi wszystko by to naprawić.

Jedzenie było całkiem smaczne a knajpka przytulna i dość cicha. To  sprzyjało rozmowie, a ta nie mogła się skończyć.
Filip nie mówił zbyt dużo o sobie za to gdy Marco wspomniał że jego daleka krewna była swego czasu znaną  malarką buzia mu się nie zamykała i nawet okazało się że zna jej pierwsze dzieło teraz już nie w małym zapomnianym kościółku ale w muzeum. Książę słuchał tego z uwagą ale również marzył o tych wspaniałych ustach. Nigdy mu się to nie zdarzyło. Jak to mówią ludzie w tych czasach " wpadł po uszy".
-...A teraz ty- Chłopak wbił w niego wzrok
-Nie wiele mam do powiedzenia. Kiedyś dużo podróżowałem a teraz pomagam ojcu w prowadzeniu rodzinnego interesu. Mam również brata bliźniaka, już po ślubie i z dzieckiem....
-A jakieś hobby?- Przerwał mu
-Lubię czytać- uśmiechnął się do niego- I to może głupio zabrzmi ale mam ogród
-Na pewno jest piękny- ten piękny zniewalający uśmiech- Gdzie jeszcze byłeś? Bo po polsku mówisz bardzo dobrze
-Dziękuję- tym  razem ujął jego małą ciepłą dłoń- kiedyś nawet zwiedziłem cały świat.... te większe państwa
-To musi być wspaniałe- rozmarzył się Filip- może po szkole- westchnął- Jesteś zżyty z rodziną?
-Bardzo- i już wiedział że to go boli- A ty?
-Kiedyś tak ale wiesz mój tata zginął w wypadku. Bardzo kocham mamą ona jednak wyszła za mąż raz jeszcze i wszystko się zmieniło.... Więcej ci nie powiem- znów się rozpromienił- Co powiesz na spacer Stare Miasto jest piękne
-Z tobą zawsze- wstał i odsunął krzesło chłopaka. Zrobi wszystko żeby pomóc chłopcu. Przecież zasługuje na wszystko co najlepsze. Musi porozmawiać z Adamem on na pewno wie więcej i powie mu o wszystkim dla dobra ukochanego.

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 2

Filip siedział między najlepszym przyjacielem a nowo poznanym przystojnym mężczyzną. I nawet on musiał przyznać że między tą dwójką panuje jakieś napięcie, które bardzo mu się nie podobało.
Rozmowa również się nie kleiła i po kilku chwilach starania się zabawiać obu towarzyszy zamilkł niepocieszony.
Adam łypał na Księcia Czarnych Sal uważnie ale bardzo ostrożnie. Nie chciał się ujawnić. Jego mama nauczyła go jak ukrywać się przed wszelkimi magicznymi istotami ale Marco był zbyt silny i wiedział że jeszcze chwila i zostanie odkryty. Nie mógł jednak zostawić przyjaciela samego. Owszem mężczyzna mu nie zagrażał ale zawsze czuł się odpowiedzialny za młodszego chłopca, a jemu jeszcze nie ufał, mimo wszystko.
Marco czuł łagodną energie magicznej istoty która była dość blisko. Nie była to zła energia ale mimo to nie mógł do końca się odprężyć. Filip był jego, tyle wiedział i chciał go mieć przy sobie na wieczność. Gdyby ich spotkanie nastąpiło chociażby 50 lat wcześniej porwałby go od razu a tak musi działać bardzo ostrożnie. Nie podobało mu się to i zatopiony w myślach nie zauważył nawet że starszy z chłopców wstaje i wychodzi, a Filip uśmiecha się do niego łagodnie, pięknie
-Przepraszam cię za Adama on zawsze tak- odezwał się cicho rumieniąc się lekko
-Nic nie szkodzi, przyjaźń jest bardzo ważna- bardzo starał się nie zatopić w tych pięknych oczach- Jesteś smutny
-Tylko zmęczony, Wiesz nie do końca chciałem jechać na tą wycieczkę. To Adam mnie namówił... właściwie miałem dość jego gadania o tym jak ten wyjazd jest ważny... więc jestem- westchnął
-Może miał rację-tym razem nie potrafił zwalczyć chęci żeby go dotknąć i nakrył swoją dużą dłonią jego mniejszą delikatniejszą. Filip znów się zarumienił i spuścił wzrok speszony- Nigdy się nie ukrywaj- szepnął mu do ucha i sam zamknął oczy, woń skóry chłopca była zniewalająca. Musiał mieć więcej i to jak najszybciej. Przygryzł wargi i odsunął się.
-Wiesz bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia- uśmiechnął się- Szkoda że mamy tu tylko 3 dni
-A co powiesz na to żeby je wykorzystać- odwzajemnił uśmiech i zauważył że Adam właśnie wraca. To od niego czuł energię. Teraz rozumiał jego nadopiekuńczość i kiwnął lekko w stronę chłopaka. Ten odwzajemnił gest i jak gdyby nigdy nic usiadł z powrotem na krześle.
-Fi wiesz że za chwilę musimy wracać?- Zapytał przyjaciela
-Ta... Marc a może...- znów przygryzł wargi
-On właśnie stara się zaprosić się na randkę-Adam  westchnął znudzony- A chyba mu nie odmówisz
-Adam!!- Ofuknął  go w panice Filip i już miał przepraszać
-Oczywiście że możemy spotkać się wieczorem- uśmiechnął się do chłopca który otwarł buzię zaskoczony
-Co się mówi przyjacielu?- Starszy z chłopaków wyszczerzył do niego zęby ale Filip wstał i uciekł do łazienki. Czuł się dziwnie i musiał ochłonąć i to jak najszybciej.

-Oboje wiemy kim jesteśmy- zaczął Adam gdy tylko zostali sami- Więc powiem w prost. Panie nie mogę ci niczego zabronić ale bądź ostrożny. Filip jest....
-wyjątkowy- wyrwało się Marco
-Tak- uśmiechnął się chłopak- I nie miał szczęśliwego życia.
-Dlatego jesteś tak opiekuńczy- domyślił się
-Nie do końca. To moja praca ale jest  też moim przyjacielem
-Jesteś za młody...- zaczął zaskoczony mężczyzna
-Moja mama zmarła kilka lat temu i przejąłem jej obowiązki i wierz mi mam pełne ręce roboty. Filip przyciąga złe moce jak magnez  przez to kim jest
-Nie dam mu zrobić krzywdy- Książę uśmiechnął się- ale... Adam pomóż mi. Ja nie byłem na ziemi od pół wieku. Mam tu krewną i jest tu Luka ale oni też nie są w stanie mi pomóc
-Nie spiesz się. Filip jest w stanie oddać ci serce bardzo szybko ale to ty musisz go kochać. Być z nim i dać mu wszystko....
-Wiesz że to zrobię- znów mu przerwał
-Więc powoli zdobywaj go w starym stylu- wyszczerzył do niego zęby- Twoja krewna. Myślisz że mógłbym?
-To już zależy do ciebie. Moja ziemska rodzina ma jeszcze moce ale coraz mniej. Tata martwi się że Ziemia może skończyć bez obrońców
-Panie ty jednak nic nie wiesz- westchnął- Ja pragnę miłości. Nie jesteśmy wieczni tak jak ty i owszem jestem jeszcze bardzo młody ale nigdy tego nie poczułem niczego podobnego. Dlatego muszę szukać dalej- przygryzł wargi
-Widzisz jak bardzo potrzebuje pomocy- roześmiał się. Ale już wiem że to on jest mi przeznaczony. Wiedziałem od pierwszej sekundy
-Dlatego gdy dziś wyjdziecie to on dyktuje warunki. Wiem jak potrzeba potrafi palić ale wiem też Panie że jesteś w stanie  się powstrzymać. To o czystość jego duszy jego bytu teraz walczysz bo jego ciało już teraz jest twoje. Obaj to wiemy. To jednak nie jest najważniejsze....
-Dam mu świat u stup jeśli poprosi. Masz racje ciało nie jest wszystkim- zamilkł bo Filip właśnie się do nich zbliżał.
Wciąż miał zaróżowione policzki i wzrok utkwiony w podłodze
-Filipie- Marco odezwał się łagodnie- Proszę spójrz na mnie- chłopiec uczynił to po krótkiej chwili namysłu- Będę zaszczycony jeśli dziś wieczorem uda nam się spotkać- uśmiechnął się  do niego
-Na prawdę- zdziwił się- Dziękuję... znaczy. Może o 18 pod Wawelem?
-Z przyjemnością- mężczyzna wstał- Muszę już iść. Wybaczcie
-I my powinniśmy wracać- Adam również się podniósł- Fi jeśli chcemy żeby cię wypuścili wieczorem idziemy
-Tak tak. Do zobaczenia- pomachał Marco i niemal wybiegł z kawiarni
-Widzisz pełne ręce roboty- roześmiał się Adam i wyszedł za przyjacielem. Książę patrzył za nimi z łagodnym uśmiechem. Tak Filip był wyjątkowy i teraz coraz bardziej rozumiał opowieści rodziny o miłości i o tym jak to uczucie na prawdę jest wspaniałe.
Nagle sam podniósł się gwałtownie, spanikowany. Miał tylko kilkanaście godzin na przygotowanie się na pierwsze prawdzie spotkanie... randkę. A przecież nie miał w tym doświadczenia.
Nikt nie zwracał na niego uwagi dlatego zniknął bez śladu w kilka sekund. Chłopiec zawładnął jego sercem i zachowywał się teraz jak nie on. Nieracjonalnie i nerwowo ale nagroda jest wspaniała i warta tych poświęceń.