piątek, 25 października 2013

Rozdział 12

Od ich pierwszego razu minęło już kilka miesięcy.
Sex w ich związku niczego nie zmienił. Marco wciąż uważał Filipa za najwspanialsze stworzenie na świecie. A chłopak kochał mocniej niż kiedykolwiek.
Czarne Sale pod wpływem nowoczesnego spojrzenia Filipa odżyły. Saga uwielbiała opowieści o nowym świcie o tym jak się tam żyje kobietom, o strojach. Ulvar stał się jednym z najlepszych przyjaciół Filipa. Nie zastąpił Adama ale spędzali ze sobą wiele czasu i dogadywali się wspaniale.
Chłopak przyzwyczaił się do jego strasznego wyglądu i już nie wyobrażał sobie że to tylko złudzenie.
Lucyfer odnalazł wspólny język z ukochanym syna w postaci historii. Owszem Pan Piekła znał ją lepiej ale mimo to był zaskoczony tym co wiedział chłopak.
Marco miał bardzo dużo pracy i  często ubolewał nad tym że nie mogą spędzać ze sobą każdej sekundy ale gdy już mieli dla siebie czas było pięknie. Spacery, kąpiele, czy nawet leżenie i czytanie sobie na głos w łóżku pod kocem. Kochali się często i po kilku tygodniach Marco zdobył się na odwagę i pozwolił ukochanemu wejść w jego ciało.
Dla nich obu było to nowe doświadczenie ale koniec końców stwierdzili że wcześniejszy układ odpowiada im bardziej.

Jeżeli było coś co przyćmiłoby szczęście Filipa to tęsknota za przyjacielem i za matką. Często pytał o nich te demony które Marco wyznaczył do pilnowanie tej dwójki i był zadowolony że tak dobrze im się wiedzie.
Adam spotkał w Krakowie Liv która po zniknięciu Marco i Luka została tam i nawet sprowadziła swoją kuzynkę żeby nie czuć się samotna. Ludzie Lodu nie mogli być sami przez dłuższy czas.
Przyjaciel zakochał się w dziewczynie bez pamięci. Wiele ich łączyło i byli wspaniałą parą. W końcu odnalazł szczęście.
Mama zmieniła dom na małe mieszkanko w centrum Rzeszowa i znalazła pracę w sklepie za rogiem to może nie było dużo ale w końcu odnalazła spokój i nawet przyjaciółkę która swatała go ze swoim bratem. Mężczyzna prowadził mały gabinet weterynaryjny i był wdowcem z dwójką dzieci. Bardzo ją polubił i dbał o nową znajomość. Filip trzymał za nich kciuki.

Chłopak spotkał też Duchy Opiekuńcze rodziny. Ci wszyscy wspaniali panowie z dawnych czasów i te piękne damy wszyscy obdarzeni wspaniałymi mocami.
Lubił ich wszystkich ale nie często się tu zjawiali.

-Kochany wszystko dobrze?- Marco obudził się właśnie i zobaczył że ukochanego nie ma w łóżku tylko siedzi na dużym parapecie przy oknie wychodzącym na ogród. Chłopak zwrócił twarz ku niemu. Miał policzki mokre od łez ale uśmiechał się lekko
-Wciąż nie mogę uwierzyć że jestem taki szczęśliwy. Boję się że się obudzę i wszystko będzie jak dawniej- książę znalazł się obok niego i przytulił go do siebie mocno całując policzki i zlizując słone kropelki
-To wszystko prawda mój kochany i tak już będzie zawsze- spojrzał mu w oczy- zrobię wszystko by sprawić żebyś był szczęśliwy, żeby niczego ci nie zabrakło
-Mam wszystko tu i teraz- w końcu odwzajemnił uścisk- Zabierz mnie do łóżka- wyszeptał
-Co tylko rozkażesz- uniósł go w silnych ramionach i  już kilka sekund później z ich sypialni dało się słyszeć jęki rozkoszy i westchnienia.
Życie było wspaniałe i takie już pozostanie.




                                                         

                                                                         KONIEC


Moi drodzy. Muszę z przykrością stwierdzić że to opowiadanie mi... nie wyszło. Nie jestem z niego zadowolona. Mimo to mam nadzieje że komuś jednak się spodobało. Dajcie mi znać.

Dziękuję za wszystkie komentarze i wsparcie.

Wciąż kontynuować będę:
http://opyaoisag.blogspot.com/ Zakochany Pierwotny i uciekający Opiekun
 http://opyaociw.blogspot.com/ Miłość i wojna

środa, 23 października 2013

Rozdział 11*

Filip rozejrzał się po wspaniale przygotowanej przestrzeni.
Marco przeszedł samego siebie. Byli na dachu najwyższego budynku jaki kiedykolwiek widział. Wokół były materace i poduszki. Gdzieś w rogu stał również stolik który uginał się pod wieloma rzeczami których nie był w stanie teraz rozpoznać. Wiedział też że są pod niewidzialną przeźroczystą kopułą która dawała ciepło ale mogli obserwować gwiazdy.
To jednak wcale nie sprawiało że martwił się mniej. Nigdy wcześniej niczego takiego nie robił. Owszem znajdywał się w podobnych sytuacjach ale zawsze były one niebezpieczne i niczego nie wnosiły. Teraz jest tu z ukochanym mężczyzną. Wiedział oczywiście że Marco nie miał wielkiego doświadczenia w tych sprawach ale i tak maił większe od niego.
-Skarbie- mężczyzna przytulił go do siebie- czemu tak bardzo się denerwujesz?
-Chcę tego bardzo- uśmiechnął się do niego- Ale boję się... Ty masz znaczy byłeś z tą kobietą...
-Kochany- Marco przerwał mu pocałunkiem- tamto się nie liczy. Kocham cię i to ty jesteś dla mnie najważniejszy. I nauczymy się tego na wzajem- poprowadził go do góry poduszek.
Filip miał jedna rację. Nie znał się na tym. Wiedział że jego chłopiec jest piękny i zasługuje na wszystko co najlepsze i dlatego postara się zrobić wszystko jak najlepiej. Zaczął powoli go całować i gdy poczuł drobną dłoń wsuwającą się pod jego koszulę sam jęknął zaskoczony ale zrobił to samo. Owszem kilka razy widywał go niemal bez ubrania ale zwykle bał się go dotknąć. Długa samotność i chęć bycia z ukochanym mogłaby sprawić że zrobi mu krzywdę. Teraz liczyła się tylko miękkość jego skóry pachnące włosy, wspaniałe usta które teraz całowały go delikatnie po całej twarzy.
Filip drżał pod najmniejszym najdelikatniejszym dotykiem. W spodniach zrobiło mu się niemiłosiernie ciasno i bardzo chciał więcej.
-Marco- jęknął po chwili kładąc się na poduszce- Proszę
-Spokojnie- ale mężczyzna zaczął już rozbierać ukochanego. Sam zapomniał o sobie o tym jak bardzo pragnął uwolnić swój pulsujący członek z ciasnych spodni. Miał ochotę się dotykać, dotykać ciepłej delikatnej skóry chłopaka. Nigdy nie czuł takiej chęci takiego pożądania takiego gorąca.
Pochylił się nad ukochanym i  pocałował ciemny guziczek na jego piersi. Filip jęknął głośno i wygiął ciało w łuk
-Więc zrobiłem dobrze?- Uśmiechnął się do niego czule
-Bardzo- przyciągnął go do siebie i pocałował namiętnie. On sam również zaczął dotykać go coraz śmielej i sam natrafił na twardy sutek który ścisnął między palce. Sam Marco złapał głośno powietrze i tym razem zabrał się za pieszczoty coraz śmielej.
Wciąż mieli na sobie spodnie i w końcu Filip sięgnął między ich krocza. Rozpiął najpierw spodnie ukochanego a później swoje. Marco przestał go całować i odsunął się by rozebrać ich obu.
Gdy  zobaczył chłopaka w całej jego okazałości aż zaparło mu dech. Nic nie było piękniejszego od ukochanego. Filip zarumienił się mocno i odwrócił twarz. Nie zrozumiał tego spojrzenia
-Wiem to nic....- zaczął speszony
-Kochany w całym moim długim życiu nie widziałem niczego piękniejszego- na potwierdzenie tych słów znów znalazł się nad nim i zaczął całować.
Tym razem ich członki ocierały się o siebie już bez żadnych osłon i doprowadzały ich do szału.
-Wejdź- jęknął Filip jak w gorączce- Proszę- na te słowa mężczyzna nie mogąc już dłużej czekać wymamrotał jakieś formułki i uniósł się przyjmując wygodniejszą pozycję. Wiedza książkowa była niczym w porównaniu z czymś tak wspaniałym. Nogi chłopaka znalazły się nagle na jego ramionach a on nakierował swój członek na ciasną dziurkę.
Filip niecierpliwie szarpnął biodra do przodu i zamknął oczy gdy czubek potężnej erekcji ukochanego wsunął się w jego ciało. Nie było bólu a przyjemność oszołomiła go na kilka sekund tak bardzo że nie mógł oddychać. Marco gdy poczuł wokół siebie ciepłe ścianki. Z każdym ruchem, każdym oddechem zaciskały się coraz bardziej
-Otwórz oczy skarbie- szepnął mu do ucha. Chłopak spojrzał w oczy ukochanego i świat eksplodował.  Teraz właśnie w tej chwili byli ze sobą na prawdę. Dzielili nawet emocje. Książę zaczął się powoli poruszać  i całował Filipa po całej twarzy. Jego ręce błądziły po ciele ukochanego a chłopak zaciskał swoje na szyi mężczyzny.
Obaj wiedzieli że to wszystko skończy się za kilka krótkich chwil. Członek chłopaka drażnił brzuch mężczyzny, czuł na nim lepką ciecz
-Kocham cię , tak bardzo cię kocham- jęknął Filip ze łzami w oczach i doszedł z głośnym jękiem
-Nie tak bardzo jak ja kocham ciebie- jeszcze jeden pocałunek i jego ciałem wstrząsnął potężny orgazm. Nic się z tym nie równało. Nie mogło.

-Zaczyna świtać- Marco wiedział że Filip zaczyna się budzić, słyszał też jak burczy mu w brzuchu i jak zabawnie marszczy nos
-Tak- chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się do ukochanego
-Musisz coś zjeść- mężczyzna pocałował  go czule w ramię i zaczął się podnosić
-Zostań- chłopak jednak go przytrzymał
-Kochany...- ale poddał się szybko i tylko przytulił do siebie ukochane ciało. Tego pragnął przez te wszystkie lata.
-Zjemy później a teraz cii....- pocałował go- chcę obejrzeć wschód słońca
-Co tylko rozkażesz mój piękny książę- Maco okrył ich tylko kocem i w milczeniu obserwowali zmiany na niebie i jak świat budzi się do życia.
Teraz już nic ich nie rozdzieli. Filip wiedział że warto było oszczędzać tą chwilę dla kogoś wyjątkowego kogoś kto go pokocha. A Marco takie właśnie był.
Uśmiechał się tylko i cieszył bliskością. Wiedział że mężczyzna robi to samo.

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 10

Filip już od tygodnia mieszkał w Czarnych Salach i było mu tu dobrze jak nigdzie i nigdy.
Nawet gdy jego rodzina była szczęśliwa on wciąż czuł niewielkie uczucie pustki. Teraz nawet gdy całymi dniami siedział w najpokaźniejszej bibliotece jaką mógł sobie wyobrazić i czytał Kroniki Ludzi Lodu wiedział że Marco jest w pobliżu  i ta świadomość właśnie sprawiała że czuł się tak wspaniale.
Same losy rodziny ukochanego były fascynujące i długie. A on właśnie takie książki lubił.
Poza czytaniem malował oczywiście, ale tym razem nie skupiał się na wyobraźni tylko malował wszystko dookoła. A Saga dostarczała mu wspaniałych tematów.
Miasto było ogromne i bogate. Pośród Upadłych Aniołów którzy wyglądali jak ludzie w ulepszonej piękniejszej wersji, widywał też przeróżne stworki, często z rogami i ogonami ale wszyscy traktowali go miło i z wielkim szacunkiem jak przyszłego księcia którym przecież był. Co nie do końca wciąż wsiąknęło w jego świadomość.
Rodzina Marco zaskoczyła go najbardziej.  Saga była radosną młodą kobietą z którą mógł godzinami rozmawiać o literaturze czy sztuce.
Lucyfer gdy tylko mijał go na korytarzu czy w ogrodzie był dla niego bardzo miły uśmiechał się i pytał o to jak się czuje i czy niczego mu nie brakuje.
Urval był dla niego największą zagadką. Bał się jego wyglądu i wiedział że za życia zrobił wiele złego. Teraz jednak był wesołym mężczyzną, kochał żonę i dziecko. A do niego zawsze był uśmiechnięty i starał się go zabawiać na wszystkie sposoby, chłonął również wszystkie opowieści o nowym świecie. Gdy tak siedzieli i rozmawiali Filip często zapominał o jego strasznym wyglądzie.
Natomiast Marco... na samą myśl o tym wspaniałym mężczyźnie robiło mu się gorąco. Często również myślał o tym żeby w końcu skonsumować ich związek. Za każdym razem gdy go dotykał nawet bardzo niewinnie drżał na całym ciele. Książę robił wszystko by niczego mu nie zabrakło by nie musiał o nic prosić.

Filip doszedł w końcu do historii czasów w których urodził się Marco i zastanawiał się czy czytać dalej. Przecież to żywa ukochana osoba.
Odłożył książkę i przeciągnął się na miękkim wygodnym fotelu. Koc zsunął się na podłogę i już miał się po niego schylić gdy stanął przed nim książę
-Mam nadzieje że nie musiałeś długo czekać- musnął wargami jego policzek
-Nie- uśmiechnął się do niego- To jakie masz na dziś atrakcje?
-Wiem że tęsknisz za przyjacielem dlatego może udamy się na Ziemię
-Ale podobno nie można tak cięgle- przygryzł wargi. Marco pogłaskał go po policzku
-Dla ciebie wszystko- odpowiedział -ale wiesz że musimy być ostrożni.... No chyba że chcesz pójść sam
-Daj mi godzinkę na start i dołącz do mnie- przytulił się do niego i ucałował szeroki tors
-Widzę że dotarłeś do moich czasów- mężczyzna nagle tak manewrował ich ciałami że teraz to on siedział na fotelu z ukochanym na kolanach
-Tak i chyba nie będę dalej czytał- uwielbiał ciepło jego ciała spokój jakim emanował i uczucie jakim go obdarzał
-Czemu? Jest jeszcze wiele ciekawych historii- głaskał go po włosach po szyi i ramionach
-Ale nie chcę czytać o tobie czy twoim bracie przecież was znam- zarumienił się lekko
-Dobrze ale mam zawsze możesz ominąć te części.- spojrzał na zegar stojący w rogu sali- Portal otworzy się za 40 minut....- na te słowa Filip wstał pośpiesznie
-Prysznic, przebrać- wymamrotał jakby do siebie i zostawił rozbawionego Marco samego.

Adam zwolniony ze swoich obowiązków miał  teraz dużo czasu dla siebie i zaczął się rozglądać za własnym życiem. Owszem miewał miłostki ale to nigdy nie było nic trwałego. Miał pod okiem Filipa a jego Aura przyciągała zawsze najgorsze szumowiny. Teraz mając 19 lat zaczął się zastanawiać nad tym czego on sam chce.
Tego dnia wybierał się właśnie do klubu gdy poczuł lekki wiatr tuż za swoimi plecami.
-Cześć cześć- przyjaciel rzucił mu się w ramiona i tylko dzięki wieloletnie praktyce go złapał i sam nie stracił równowagi
-A co ty tu robisz?- Zapytał stawiając mniejszego chłopaka na dywanie
-Odwiedzam najlepszego przyjaciela- spojrzał na niego- Wychodzisz gdzieś?
-Wiesz muszę się w końcu rozglądnąć za kimś na stałe- uśmiechnął się do niego- A jak się miewa najnowszy Książę Piekła?
-Zabawne- Filip usiadł na łóżku między stertami ubrań- To tak nie wygląda. Ale jest wspaniale- uśmiechnął się
-A Marco?- Przysiadł obok- wiesz to niby jest sam Władca ale jeśli....
-Nawet jeszcze ze sobą nie spaliśmy- roześmiał się- Ale mam nadzieje że w końcu. Przeszkadzam ci?
-Wcale. A Lucyfer to jego się obawiałeś?
-To w całkiem fajny facet  i chyba mnie lubi. Moja mama co z nią?- O to musiał zapytać
-Uważa że jesteś na studiach i nawet podjęła pracę. Oczywiście magia dużo tu pomogła. Marco wyleczył ją z alkoholizmu ale przecież przez lata niczego nie robiła. Mam na nią oko i wiem że w końcu odnajdzie szczęście ale jak tu jesteś może nie odwiedzaj jej jeszcze. To będzie szok dla niej ale i dla ciebie.
-Po prostu obserwuj ją- uśmiechnął się łagodnie- Gdzie dziś wychodzimy?
-Do Arkany- zmienił jeszcze koszulę-Tylko grzecznie bo ja już nie jestem za ciebie odpowiedzialny
-Nie ma sprawy Marco do nas dołączy za jakiś czas.

Filip trzymał się na uboczu i tylko obserwował tańczące pary. Sam pił lekkie piwo i czekał na ukochanego który zaczął już się spóźniać. Jego przyjaciel tańczył z jakąś rudowłosą niedużą ale ładną dziewczyną i zauważył że na prawdę odżył nie musząc  na każdym kroku go pilnować.
Raz jeszcze spojrzał zirytowany na zegarek i nagle jakiś cień przesłonił mu światła. Podniósł głowę
-Mam nadzieje że nie jesteś pijany- Marco wyglądał bardzo sekownie. Miał na sobie czarne spodnie i zieloną koszulę która odsłaniała wszystkie jego mięśnie.  Nagle stwierdził że on sam ubrany na jasno wyglądał źle
-Nie- zrobił mu miejsce- Ale długo cię nie było- przytulił się i przymknął oczy
-Zaklęcie nie podziałało tak jak powinno i musiałem was znaleźć - wziął ze stołu szklankę i powąchał- tobie chyba już wystarczy
-Czemu?- Spojrzał na niego nagle trzeźwo
-Bo mam dziś dla ciebie coś specjalnego- polizał go w szyję i Filip nagle otrzeźwiał
-Ale mówiłeś że...
-A myślisz że jestem tak zimny? Chcę być z tobą chciałem od pierwszego spotkania ale chciałem żebyś i ty był pewny.
-Dawno jestem- pocałował go najpierw bardzo delikatnie i czule ale gdy poczuł język mężczyzny na wargach ośmielił się bardziej i wylądował na kolanach ukochanego.
-Myślę że wy powinniście już iść- Adam ze swoją nową znajomą usiadł obok
-Ale...- Filip zaczął nagle. Przecież przybył tu do niego żeby spotkać się z przyjacielem
-Zostajemy jeszcze na Ziemi- wyszeptał Marco i to w końcu go przekonało.
Wstali pośpiesznie i w oka mgnieniu opuścili klub.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 9

Filip stał przed lustrem już dobrą godzinę i przymierzał wszystko to co znalazł w szafie.
Bardzo bał się te uczty. Mimo że poznał już mamą i brata  Marco został mu jeszcze ojciec. Nigdy nie był religijny ale chyba nie było człowieka który nie słyszałby o Lucyferze. W takiej czy innej formie.
Ktoś zapukał do drzwi.

- Jesteś już gotowy?- Marco ubrany był skromnie ale z klasą. Materiałowe ciemne spodnie opinały umięśnione nogi a luźna koszula opadała aż za pośladki. Biała wyszywana cieniutką złotą nitką.
-Chyba tak- zagryzł wargi
-Nie musisz się niczego obawiać- podszedł do niego i pocałował w czubek czoła- wyglądasz wspaniale
-Wcale nie- ale przecież wszystek ubrania były w podobnym stylu nie mógł tylko dobrać odpowiedniego koloru. Mężczyzna wziął z toaletki szczotkę do włosów i zaczął czesać jego brązowe długie loki- Twój brat.... czemu on tak wygląda? Bo to twoja prawdziwa postać tak?
-Tak. Tu nasz wygląd odzwierciedla nasze najlepsze cechy- związał mu włosy czerwoną tasiemkom i pocałował go w szyję obejmując czule
-Więc czemu?
-Urval  był Dotknięty i to do śmierci. Dopiero kilkanaście lat temu się nawrócił i tu zamieszkał. A co do wyglądu... Jakoś nikt nie zwraca na to uwagi. Owszem są tacy co przeżywają szok, ale wiesz mi jest dobrym człowiekiem. Tu nawet się zakochał i założył rodzinę. W końcu mu się udało. Kochałem go zawsze bardzo i bolało mnie to co robi z życiem
-Ale teraz jest już dobrze- odwrócił się w jego ramionach i wspiął na palcach. Po czym pocałował go w policzek
-Tak jak zawsze tego chciałem- pogłaskał go jeszcze- Chodź dawno nie jadłeś
-Chyba masz racje- Filip przyległ do ukochanego mężczyzny szukając otuchy i w końcu opuścili sypialnie.

Jadalnia przystrojona była kwiatami a stół uginał się od znanych mu przysmaków. Były też potrawy których nie potrafił rozpoznać.
Przy stole siedziało tylko kilka osób. Saga uśmiechała się do niego. Ulvar rozmawiał z jakąś ładną niewysoką kobietą na której kolanach siedziało małe dziecko.
I w końcu jego oczy powędrowały na milczącego mężczyzną który popijał wino ze złotego pucharu. Był  jeszcze przystojniejszy od syna a biła od niego taka władza że po kilku sekundach spuścił wzrok. Miał długie ciemne oczy i czarne oczy. Twarz zaciętą, ściągnięte brwi. Sam był duży i wydawał się bardzo niebezpieczny.
-Więc to jest twój chłopiec- odezwał się wstając powoli wciąż łypiąc niebezpiecznie na nowo przybyłych. Marco ścisnął małą dłoń chłopca a sam Filip zrobił krok w tył chowając się za ukochanym
-Tak ojcze- odezwał się dumnie
-Musisz być wyjątkowy. Mój syn już nie cierpi a to dla mnie najważniejsze. Witaj w rodzinie- wyciągnął przed siebie rękę a Filip z bijącym sercem bardzo powoli zrobił to samo. I nagle nie wiedział nawet kiedy znalazł się w potężnym uścisku Władcy Podziemia- Jesteś dla niego stworzony- szepnął mu do ucha- wszystko co działo się w twoim życiu prowadziło do tego momentu- wypuścił go z ramion- Siadajcie i jedźcie.
Marco objął zaborczo ukochanego i w końcu zasiedli do stołu.
Filip był w głębokim szoku. Cała rodzina wydawała się bardzo sympatyczna. Sam Lucyfer pod maską twardego władcy okazało się że sympatycznym człowiekiem.
Gdy przyzwyczaił się do wyglądu Ulvar'a ten bawił go kawałami i opowieściami z dawnych czasów. Wiele z nich było krwawych ale i tak bardzo mu się podobały.
Jego żona była Upadłym Aniołem. Cicha i spokojna. Piękna i zakochana w mężu jak nikt.

Chłopaka jeszcze przed końcem kolacji zaczęła bardzo boleć głowa. To wszystko było za dużo. Za szybko. Jego życie zaczęło się układać i to w Piekle. Wiedział że bardzo kocha Marco ale zaczął się obawiać czy jest go godzien. Opowieści o  tym co na Ziemi zrobił ukochany były po pierwsze niesamowite a po drugie z nich wyłaniał się inny obraz mężczyzny. I chyba nigdy nie dowiedziałby się jak ten łagodny spokojny mężczyzna może być stanowczy i silny.
-Wszystko dobrze?- Zapytał nagle Marco
-Tak- uśmiechnął się do niego- tylko boli mnie głowa
-Chodźmy więc- wstał- jest późno
-Chyba- ziewnął i przyłożył rękę do skroni. Nagle został uniesiony w silnych gorących ramionach ukochanego.

Weszli do jego  sypialni i zapaliło się kilka świec tak żeby było coś widać ale żeby światło nie raziło oczu chłopca.
-Bardzo się bałeś?- Zapytał gdy położył go na łóżku i sam usiadł obok
-Tak ale twoja rodzina jest wspaniała- uśmiechnął się do niego- Czy moja mama....
-Kochany mój z nią będzie wszystko dobrze- pocałował go- No i przecież jeszcze ją zobaczysz
-I mam nadzieje że będzie szczęśliwa- przytulił się do niego- A Adam?
-Twój przyjaciel. Gdybym nie znał prawdy byłbym zazdrosny- przykrył ich obu miękkim kocem
-Wszyscy zawsze coś podejrzewali.... Masz może te wasze księgi?
-Jutro skarbie pokarzę ci bibliotekę- pstryknął palcami i światło zgasło- Wciąż nie mogę uwierzyć że tu jesteś, że jesteśmy razem
-I ja też- Filip podniósł się i pocałował go w usta. Niezdarnie wsunął w miękkie wargi swój język. Mężczyzna jęknął cicho i objął ukochanego- Chcę być z tobą- wyszeptał
-Jesteś- Marco odsunął go delikatnie i spojrzał w oczy. On przecież widział w ciemności. I bardzo podobało mu się to co widzi. Zarumienione policzki, roziskrzone oczy i nabrzmiałe wargi.
-Wiesz co mam na myśli- położył mu głowę na piersi i wsunął dłoń pod tunikę. Marco jednak zatrzymał ją w połowie drogi.
-Mamy całą wieczność- pocałował jego palce- A dziś jesteś zmęczony i wciąż w lekkim szoku. A ja chcę żeby nasz pierwszy raz był wyjątkowy....
-Nie będzie tak jak miałeś wcześniej- obiecał Filip
-Nie bo ciebie kocham- jeszcze jeden pocałunek- śpij już
-Zostaniesz?- Zapytał po chwili ciszy
-Zawsze- przytulił go jeszcze mocniej i po kilku chwilach obaj spali.

Żaden z nich nigdy nie był taki szczęśliwy. A ich życie dopiero się zaczyna.



#################################################################################
Kochani. Bardzo martwię się małą ilością komentarzy. I mój wen ucieka:( Pomóżcie mi go złapać i dajcie znać co myślicie o notce:)

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 8

Filip rozglądał się po bogato urządzonej sypialni i pił bardzo powoli słodkie wino.
-Co jej zrobiłeś?- Zapytał w końcu Marco spoglądając na niego
-Twojej mamie?- Chłopak pokiwał głową- Dałem jej spokój. Wie że żyjesz i wie że jesteś szczęśliwy ona również się pozbiera- uśmiechnął się do niego- Co do Dariusza on już się do niej nie zbliży....
-Ale wciąż żyje- odłożył kielich
-To niedługo się zmieni- mężczyzna usiadł obok niego na miękkim dużym fotelu- Chciałem cię tylko zabrać w bezpiecznie miejsce-na to Filip się roześmiał ten perlisty czysty śmiech  który tak bardzo go urzekł za pierwszym razem
-Piekło jest bezpieczne i twój ojciec... ciągle trudno mi w to uwierzyć.....- przygryzł wargi
-On nigdy nie był zły. To krzywdzący stereotyp....- chciał jeszcze coś powiedzieć ale ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeli na siebie i Filip kiwnął głową.
-Wejdź- Marco nie odsunął się od niego tylko wyciągnął swoją ciepłą rękę i nakrył nią drżącą dłoń ukochanego. Wiedział że bardzo się denerwuje.
Do komnaty weszła piękna młoda kobieta o ciemnych włosach aż do pasa i zielono brązowych wesołych oczach. Ubrana w czerwoną długą suknie
-A więc  to jest  twój specjalny chłopiec- podeszła do nich powolnym krokiem. Marco wstał i pociągnął za sobą Filipa
-Kochany to jest moja matka Saga Simon z Ludzi Lodu i ukochana żona Lucyfera. Mamo a to jest Filip- uśmiechał się do nich. Chłopak patrzył na kobietę spłoszony rumieniąc się lekko i spuszczając głowę.
-Onieśmielasz go- roześmiała się- Dziecko tu nie musisz się niczego obawiać- przytuliła go do siebie a on ku własnemu zaskoczeniu nie zadrżał chociaż zwykle tak bardzo bał się dotyku obcych ludzi.
-Dziękuję pani- wciąż się rumienił ale był już spokojniejszy
-Mów mi Saga...pani to brzmi tak staro- jeszcze raz roześmiała się perliście- Dziś wieczorem wydajemy ucztę by powitać cię w rodzinie i nie dyskutuj ze mną synu- dodała gdy Marco otworzył usta.
-Nie trzeba- zaczął Filip
-Przez ostatnich kilka lat nic się tu nie działo daj starej kobiecie tyle radości- westchnęła dramatycznie
-Chętnie bym coś zjadł- tym razem uśmiechnął się do niej ostrożnie
-Dobrze- z tymi słowami Saga wyszła nucąc coś cicho

-Jest całkiem miła- Filip znów usiadł- A twój ojciec?- Wrócił do tematu
-Jak wiesz to Bóg stworzył Świat i ludzi. Po czym zostawił ich własnemu losowi. Mojemu ojcu to się jednak nie podobało i chciał pomagać. O to właśnie był ten cały bunt i to strącenie z Nieba. Od tego czasu Lucyfer pomaga....
-To chyba bardzo skrócona wersja wydarzeń- przerwał mu chłopak
-Bardzo- Marco zwrócił się do niego- wszystko co będziesz chciał wiedzieć jest w kronikach albo możesz go zapytać- uśmiechnął się
-Poczytam- przytulił się do niego- A te kobiety.... te duchy?
-Ta ciemnowłosa to Sol wielka czarownica rodu. Kocha całą naszą rodzinę i zrobi dla niej wszystko. Była naznaczona złem i owszem kilka rzeczy.... w każdym razie na sam koniec wszystko dobrze się ułożyło jest potężnym sojusznikiem. A Ta jasnowłosa to Tula równie  potężna i obie upodobały sobie ciebie- pogłaskał go po policzku- tęskniłem
-I ja za tobą. Śniłem o tobie i płakałem po nocach- przyznał Filip tuląc się mocniej do niego
-Teraz już nic nas nie rozdzieli- Marco tego był pewny- Moja sypialnia jest za tymi drzwiami- wskazał na ciemne zdobione drewno- jeśli będziesz czegoś potrzebował....- mężczyzna przerwał bo usta chłopca przywarły do jego. Najpierw bardzo nieśmiało ale za chwile gdy on sam zaczął oddawać pocałunek poczuł język wsuwający się w jego wargi.
Marco popchnął go na pościel i nakrył go własnym ciałem. Nigdy nie był taki zachłanny taki namiętny ale ciało ukochanego przyciągało go jak największy magnes świata jakaś siła ciągnęła go do niego musiał go zdobyć.
Filip jęknął gdy usta mężczyzny przeniosły się na jego szyję i Marco oprzytomniał. Spojrzał na niego uważnie. Chłopiec wyglądał pięknie. Zarumienione policzki, zamglone oczy i wyraz błogości na twarzy. Ubranie w nie ładzie i mógł zobaczyć blady ale ładnie uformowany brzuch.
-Czemu przerwałeś?- Zapytał zawiedziony siadając
-Kochany- Marco ujął jego dłoń i zaczął całować jego palce-  chcę żeby to nie był pośpiech. Kiedyś już zrobiłem coś takiego w pośpiechu bez przygotowania. Teraz jednak zależy mi dużo bardziej i chcę żeby wyszło jak trzeba
-Dobrze- Filip znów się położył- Jestem zmęczony
-Śpij kochany- znów go pogłaskał- Ja muszę jeszcze coś załatwić
-Bądź ostrożny- ale miał już zamknięte oczy i wtulał policzek w poduszkę.

Marco raz jeszcze  udał się na Ziemię by do końca załatwić sprawę z rodziną ukochanego.
Zaczaił się na Dariusza pod barem w którym spędzał niemal cały swój czas i gdy wychodził stanął przed nim w swojej prawdziwej postaci.
Mężczyzna gdy zorientował się kto przed nim stoi otrzeźwiał
-Nie masz władzy- on sam ukazał się jako demon. Żaden człowiek na szczęście ich nie widział.
-Nie masz racji- zagrzmiał i zanim zdołał się poruszyć położył mu rękę na ramieniu i demon przed nim zaczął płonąć.
Chwilę później przed jego stopami został już tylko popiół a on sam uśmiechał się delikatnie. Miał nadzieje że teraz matka Filipa wróci na właściwy tor i znajdzie to czego szuka.

Filip spał jeszcze gdy ktoś otworzył drzwi do sypialni i zaczął iść w jego stronę.
Otworzył oczy i stanął oko w oko z przerażającym potworem. Ubranym podobnie jak Marco.
Krzyknął przestraszony i wyskoczył z łóżka
-Ulvar co tu robisz?- Marco znalazł się obok drugiego mężczyzny
-Szukam ciebie bracie- wyszczerzył do niego zęby
-Filipie nie  musisz się go obawiać to jest mój ukochany brat Ulvar
-Brat?- Zdziwił się chłopiec
-Bliźniak- odpowiedzieli razem i Filip pokręcił tylko głową ale również się uśmiechnął
-Dziś widywałem już dziwniejsze rzeczy- znów wrócił na posłanie- A teraz sio ja chcę spać- i zamknął oczy.
Mężczyźni spojrzeli na siebie i roześmiali się cicho po czym wyszli z sypialni najciszej jak tylko potrafili.

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 7

Filip bardzo się na spędzenie dnia z przyjacielem ale gdy tylko wyszli z domu zaczęła go boleć głowa. W efekcie czego zdawało mu się że za każdym rogiem widzi Marco ale nie to było najdziwniejsze.
Gdzie nie gdzie zauważał też istoty jakby wyjęte z bajek.
-Dobrze się czujesz?- Adam dobrze wiedział że zaczyna się Widzenie a to przyjemne nie jest przyjemne
-Coś boli mnie głowa- zwrócił się do przyjaciela i cofnął nagle. Nie wyglądał jak on, był lekko zielonkawy z czerwonymi oczami
-Usiądź- byli przy ławce w parku- Filip ja nic ci nie zrobię
-Ale...- zaczął
-Pamiętasz jak ci obiecałem że będę cię chronić?- Chłopak kiwnął głową- To właśnie robię. Moja mama była z Szarego Ludku. Opiekujemy się specjalnymi ludźmi takimi jak ty- uśmiechnął się do niego
-A Marco?- Zapytał cicho patrząc na ręce
-Mówił prawdę- Adam uniósł mu twarz za podbródek- Boisz się mnie?
-Nie. Jesteś moim przyjacielem- przygryzł wargę- Prawda?
-Oczywiście że tak- uśmiechnął się- Dalej boli cię głowa?
-Mniej- wstał- To dużo do wzięcia na raz i na pusty żołądek
-I w końcu mówisz do rzeczy- i Adam się podniósł. Teraz już wyglądał normalnie co Filip przyjął z ulgą bo widok przyjaciela tak bardzo innego niż zawsze kręciło mu się w głowie

Marco obserwował ukochanego z uśmiechem. Siedział z Adamem w oknie restauracji i rozmawiali o czymś z ożywieniem. W końcu zdecydował się wejść do środka
-...Więc to to co się stało z tatą
-Przykro mi ale Dariusz.... to demon. Wiedziałem o tym i wiesz dobrze że starałem się robić wszystko by cię chronić ale nie mogłem zmusić się do odejścia mim że...
-Namawiałeś mnie bardzo- uśmiechnął się i ze zdziwieniem stwierdził że Adam wstaje. Odwrócił głowę i wstrzymał oddech. To był Marco ale jakiś inny. Biła z niego jakaś siła, wydawał się potężny ale emanował spokojem i mądrością
-Witaj Filipie- uśmiechnął się do niego i chłopak poderwał się na nogi
-Jesteś- w oczach miał łzy- Przepraszam, przepraszam
-Już cicho- położył mu dłoń na ramieniu- Nie powinienem tak tego robić. To było za dużo...
-Wciąż jest- zrobił krok do przodu i przytulił się do niego, niemal bezwiednie. A gdy silne ramiona oplotły go w szczupłej talii pierwszy raz od miesiąca odetchnął z ulgą
-Mój Książę- odezwał się Adam spokojnie-Byłem zbyt późno...
-Teraz Filip jest pod moją opieką przyjacielu- usiedli. Filip zrezygnował jednak z osobnego krzesła i wdrapał się na kolana mężczyzny
-Czemu mogę was widzieć?- Chłopak w końcu zadał to pytanie
-A to...- Marco pogłaskał go po miękkich włosach- to zasługa duchów mojego  rodu....
-To jeszcze duchy- wymamrotał i spuścił wzrok
-Dobre duchy-Adam i Marco odezwali się w tym samym czasie- Pozwolili Ci widzieć i zaakceptować prawdę- dokończył już sam Książę
-Tak mi głupio że wtedy....- ale nie skończył bo mężczyzna pocałował go lekko w usta
-A ja chciałem wyznać ci prawdę bo chcę cię zabrać do siebie- na te słowa Filip nagle zesztywniał
-Do piekła.....
-Do Czarnych Sal- wszedł mu w słowo Adam- to wieli zaszczyt i nie martw się nie umrzesz- uśmiechnął się do niego
-I będę mógł wrócić tu gdy będę chciał?... Znaczy żeby odwiedzić Adama....
-Zrobię wszystko żebyś był szczęśliwy wiesz o tym- Marco uśmiechnął się do niego- Moja już bardo chce cię poznać
-Mówiłeś im... Moja mama- przypomniało mu się nagle- Skoro Dariusz został zesłany żeby mnie zniszczyć co z nią?
-Z tego co wiem jest pod jego wpływam- Adam wziął przyjaciela za rękę- Wybacz ale ja nic nie potrafię  z tym zrobić
-Ale ja tak- Marco nie mógł powstrzymać się przed dotykaniem ukochanego. Nawet przez ubranie, byle tylko czuć ciepło jego ciała, jego bliskość
-Zrobisz?- Zapytał patrząc na niego- Wiem że nie była najlepsza ale to w końcu nie jej wina
-Jeśli tego właśnie chcesz- urzekło go jak bardzo jest dobry i mimo krzywd wybaczył matce
-Tak- posłał mu delikatny teraz jakby nieśmiały uśmiech
-Zostawię was teraz- po chwili odezwał się mężczyzna- pożegnajcie się dziś zabieram cię do domu
-Tak będzie najlepiej- Adam bardzo cieszył się że przyjaciel miał takie szczęście i znalazł miłość w postaci samego Księcia. No i on teraz może skupić się na sobie.
-Ale... no dobrze- Filip nie był pewny czy wystarczy mu czasu ale w drugiej strony tak bardzo tęsknił za Marco a teraz znając już prawdę nie byłby w stanie znów zostać sam.
Mężczyzna pocałował go jeszcze raz i nagle zniknął. Nikt z obecnych w restauracji jednak niczego nie zauważył.
-Na pewno dziś nie umrę?- To była pierwsza rzecz jaką powiedział po chwili ciszy i Adam nagle zaczął się śmiać tak donośnie że aż spadł z krzesła- No dzięki- mruknął i wziął do ręki szklankę z colą
-Wybacz mi. Nie Fi nic ci nie będzie- uśmiechnął się do niego- Marco chce cię chronić i kochać a tu na Ziemi to trudne zwłaszcza w naszych czasach. Najlepiej będzie jeśli poprosisz go o Kroniki Rodu ja sam nie jestem do końca zapoznany z tym tematem. Ale nic ci nie grozi
-Ty sobie poradzisz... znaczy nie wiem ile mnie nie będzie...- przygryzł i tak już zmartretowaną wargę
-O mnie się nie martw. No i coś czuję że zobaczymy się szybko- mrugnął do niego- Dobra a teraz czas cię nakarmić bo burczy ci w brzuchu tak że za chwile spowoduje to trzęsienie ziemi a w Rzeszowie ich nie mamy.

Marco znalazł się w domu Filipa i spojrzał na kanapę na której spała zniszczona życiem kobieta. Kiedyś bardzo atrakcyjna. Cały budynek aż kipiał Złą Energią. Aż robiło mu się duszno.
Pospiesznie podszedł do kobiety i położył jej dłoń na czole a po chwili na sercu
-Teraz już jesteś wolna moja droga- uśmiechnął się i wrócił do restauracji.

-Gotowe- odezwał się stając za ukochany- Przejście za chwile się zamknie żywi nie mogę z nami przebywać
-Opiekuj się nią- przytulił się do Adama
-Oczywiście- objął przyjaciela
-Zablokowałem Dariusza powinieneś mieć teraz ułatwione zadanie- Marco objął Filipa
-Dziękuję mój Panie- skłonił się- Panie- mrugnął do przyjaciela
-Wcale nie jesteś zabawny- wysunął w jego stronę język i przytulił się jeszcze bardziej do mężczyzny i zamknął oczy.
Gdy je otworzył znalazł się w marmurowym jasnym holu z malowidłami i rzeźbami przy ścianach.
-Witaj w moim domu. To Czarny Pałac- Marco wziął go za rękę
-Pięknie tu- rozglądał się wokół
-Więc chodź zobaczyć resztą- musnął go w policzek i zaczęli iść bardzo powoli by chłopak mógł wszystko dokładnie zobaczyć.

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 6

Mimo upływu miesiąca Filip nie mógł przestać myśleć o Marck'u albo o Marco jak nazwał się ten ostatni raz gdy się widzieli.
Wciąż mu się śnił ale był inny bardziej wspaniały jakby potężniejszy. Budził się coraz smutniejszy i coraz bardziej nie mógł skupić się na nauce a matura zbliżała się wielkimi krokami. No i sprawy w domu zdawały się być coraz gorszę.
Mama straciła pracę i nie mogła znaleźć niczego innego a gdy kończyły się pieniądze ojczym stawał się coraz gorszy. Co zawsze gdy się nad tym zastanawiał wydawało mu się dziwne że mężczyzna złość wyładuje tylko na nim.

Tego poranka nie mógł nawet się poruszyć. Poprzedniej nocy Dariusz pobił go do nie przytomności i jak się teraz okazało złamał mu rękę. Dom był pusty, a przynajmniej cichy co wziął za dobry znak. Ostrożnie, powoli sturlał się z materaca na którym spał już od roku. Nie było sensu kupować czegoś nowego bo Dariusz od razu to sprzeda a materac był bardzo wygodny. Upadek nawet z tak niewielkiej wysokości bolał i nagle zrobiło mu się ciemno przed oczami. Jeśli nie doprowadzi się do porządku Adam dowie się znów o tym co dzieje się w domu i będzie chciał znów zabrać go do siebie. Był wdzięczny przyjacielowi ale nie chciał obarczać go taką odpowiedzialnością.
Czołgał się na jednej ręce w stronę łazienki ale w połowie drogi znów zakręciło mu się w głowie i upadł nie przytomny na środku pokoju.

Marco dobrze wiedział co dzieje się w domu ukochanego ale jeszcze nigdy nie było aż tak źle jak dziś. Całym sobą pragnął mu pomóc ale teraz wie że jeszcze bardziej go przerazi gdy od tak sobie się pojawi. Gdy jednak zobaczył że ukochany raz jeszcze upada przestało liczyć się cokolwiek innego i znalazł się w małym obskurnym pokoju. Podniósł niewielkie lekkie ciało na ręce  i przeniósł na miękki materac. Usiadł obok i położył rękę na czole chłopca.

-Witaj kochany- sceneria się nie zmieniła ale w umyśle Filip uśmiechał się do niego lekko i nic go nie bolało
-Cześć- usiadł- Śnię prawda?
-Nie do końca- westchnął- jesteś nie przytomny i bardzo obolały
-Och....ciągle o tobie myślę....- przytulił się do niego
-Wiem. Filipie nie mogę cię zmusić ale proszę otwórz się na możliwość i będziemy mogli być razem. Zabiorę cię gdzie nikt cię nie skrzywdzi...- nie dokończył bo ukochany zaczął odzyskiwać przytomność.

Marco wyszedł pospiesznie z jego umysłu i zaczął cicho mamrotać starożytne formułki. Uśmiechał się lekko gdy  Filip zaczął wyglądać coraz lepiej.
Chociaż tak może pomóc.

-To takie smutne- Sol zwróciła się Tengal'a i Tuli którzy obserwowali chłopca od jakiegoś czasu
-Wiesz że nie wolno nam ingerować- Nataniel położył rękę na jej ramieniu. I on przybył tu niedawno
-A powinniśmy- Tula wsparła swoją przodkinię
-Co chcecie zrobić?- Tengal spojrzał na nie obie
-Zobaczysz- wzięły się za ręce i zniknęły a protoplasta rodu tylko westchnął i spojrzał na swojego młodego przyjaciela.
Jako Duchy Opiekuńcze roku mogli pomagać ale tylko rodzinie i chociaż sercem bardzo chciał pomóc temu smutnemu chłopcu nie mógł. Wiedział jednak że obie Dotknięte nagną te reguły i chociaż powinien je powstrzymać nie mógł
-Czy powinniśmy?- Zaczął Nataniel najmłodszy z duchów
-Nie. Sol ma rację- uśmiechnął się łagodnie- Oni muszą być razem ale Filip musi zostać obdarzony Widzeniem a Marco tego nie zrobi. One jednak tak
-Ten jego ojczym mam złe przeczucia
-I słusznie. To Zła Moc która została zesłana by go zniszczyć- Tengal znów zwrócił twarz w stronę pokoju gdzie Filip już uleczony odzyskiwał przytomność. Ten chłopiec mimo że nie był rodziną od urodzenia jego losy były z nią związane. Widzenie będzie dla niego najlepsze.


-Co się...?- Zaczął zdziwiony Filip po stwierdzeniu że nic go nie boli. Znów śnił mu się Marco ale tym razem nie posmutniał. Zaznał jakby spokoju gdy myślał o mężczyźnie

-Aleś zaspał- od progu odezwał się radosny głos Adama
-Ja wcale nie....- zaczął- Ja byłem pobity i miałem złamaną rękę...
-Ty to masz sny- rzucił mu spodnie i kątem oka zauważył dwie piękne kobiety jedną jasnowłosą o niebieskich oczach a drugą z miedzianymi długimi lokami i kocimi oczami w strojach z dawnych czasów. To musiały być duchy Ludzi Lodu. Kiwnął głową w ich stronę i znów zwrócił się do przyjaciela
-To nie był sen.... a może- szepnął- Bo widziałem Marco...sam już nie wiem-westchnął
 -Wciąż za nim tęsknisz- usiadł- Ubieraj się i idziemy na śniadanie a później coś porobimy mamy przecież piękną sobotę a wieczorem kino
-Rozpieszczasz mnie- Filip roześmiał się i zaczął znów ubierać
-Ktoś musi- widział że duch stoją teraz przy przyjacielu  i coś chicho mówią- A może dyskoteka?
-Nie jakoś nie mam na to ochoty- przygryzł wargi- Wiesz czasem myślę że powinienem dać mu szansę. Wysłuchać
-Jeśli czułeś że coś jest nie tak to zrobiłeś dobrze- tak bardzo chciał mu powiedzieć prawdę. Jako przedstawicie swojego gatunku... no w połowie bo jego tata jest człowiekiem, wspaniałym ale wciąż tylko człowiekiem. Jego zadaniem było chronić takich ludzi. Specjalnych którzy są przeznaczeni do wielkości. Kiedyś opiekowali się Ludźmi Lodu a byli już wszędzie. Bolało go że Filip tak cierpi ale skoro są tu nawet duchy to być może to wszystko dobrze się skończy
-To gdzie jemy?- Z rozmyślań wyrwał go głos przyjaciela
-Pizza?- Zabrał jeszcze kurtkę z krzesła
-Zawsze- i wyszli.

Marco po uleczeniu ukochanego wrócił do domu i na nowo zaczął przygotowywać wszystko na jego przyjęcie. Zabieranie kogoś do Czarnych Sal we śnie może być bardzo nie bezpieczne. Nawet jego ojciec nigdy tego nie zrobił. Ale on tak bardzo tęsknił. Nie chciał przyjmować innych form bo chciał by kochał jego a nie jego postać którą sobie wymyślił.
To co dziś zobaczył przelało czarę goryczy i wie że ma coraz mniej czasu. Najpierw jednak pozbędzie się z jego domu Złej Mocy w postaci ojczyma Filipa.
Demon pozna kim jest Książę Czarnych Sal. Wrócił na Ziemię. Nadszedł czas żeby odzyskać swoją miłość. Raz na zawsze.

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 5

Tych kilka krótkich dni jakie mogli ze sobą spędzić dzisiejszego popołudnia dobiegały końca.
Filip wybierał się właśnie na swoją ostatnią randkę a w zasadzie obiad z miną jakby szedł na ścięcie i nie pomagało nawet to że Adam za wszelką cenę starał się go pocieszyć. Zresztą przyjaciel nie był do końca pewny jak powinien to zrobić.
Dobrze wiedział że obaj się kochają a ta rozłąka może być czymś strasznym zwłaszcza do Filipa chociaż i książę będzie cierpiał.

Po drugiej stronie miasta Marco bił się z myślami. Luka przekazał mu opinie jego rodziców ale on nie był do końca pewny czy powinien. Owszem Filip był otwarty na wiele możliwości ale zdawało mu się że to mogłoby być za dużo. A przecież po tylu samotnych latach nie może go stracić
-Powinieneś już iść- Liv usiadła obok niego-  Będzie dobrze. Przecież jest wyjątkowy- uśmiechnęła się łagodnie i przyznał jej racje. Jeśli teraz skłamie może to mieć jeszcze gorsze skutki niż wyjawienie prawdy.

-Witaj- uśmiechnął się do chłopca gdy ten stanął na przeciw niego przed restauracją- Coś cię trapi
-Wieczorem wyjeżdżamy- spuścił wzrok- i ja wiem że znamy się kilka dni....-poczuł palec mężczyzny na ustach
-Najpierw wejdźmy i coś zjedzmy. Byłem tak zdenerwowany że nie przełknąłem nawet śniadania- Marco dodał mu tym stwierdzeniem otuchy ale Filip nie potrafił się rozchmurzyć.
Zajęli stolik przy ścianie oddzielony od reszty sali dużymi kwiatami ale tak było lepiej.
Chłopak ukrył twarz i mokre oczy w menu tak długo jak się tylko dało.
-Spójrz na mnie- Marco nie mógł już dłużej znieść tej ciszy i jeszcze nigdy w swoim długim życiu nie denerwował się tak bardzo. Nawet w obliczu niebezpieczeństwa.
-Ja wiem że to miesiące i pewnie sobie kogoś znajdziesz....- zaczął Filip szybko za wszelką cenę starając się patrzeć mu w oczy co stawało się coraz trudniejsze
-Jesteś jedyny- ujął go za rękę- Ale jest coś co muszę ci powiedzieć przed twoim wyjazdem. To ważne dlatego proszę nie przerywaj mi- Chłopak tylko kiwnął głową- Nie nazywam się Marc Linde. Tylko Marco  i moja rodzina.... Filipie ja jestem synem Lucyfera i mam 154 lata- zapadła grobowa cisza i mężczyźnie wydawało się że nawet restauracja zrobiła się jakby cichsza
-Jeśli chciałeś się mnie pozbyć mogłeś nie wymyślać takich kłamstw- chłopak był wściekły i rozżalony. A już myślał że tym razem trafił na kogoś wyjątkowego a tu takie coś a przecież już wyjeżdża i szansę na to że znów się spotkają są bardzo małe
-Filipie....- zaczął ale ten wstał tak gwałtownie że przewrócił ciężkie krzesło
-Żegnam- powiedział zimno i odwrócił się na pięcie. Starał się nie płakać przy ludziach ale przeszedł tylko dwa kroki gdy łzy pociekły mu po policzkach.
Zaczął biec.
Marco siedział bez ruchu i patrzył jak traci ukochanego. Tyle lat tyle samotności a on znów poczuł się tak bardzo zimny. Być może jeszcze bardziej niż wcześniej bo zaznał szczęścia.
Zniknął by zaszyć się w Królestwie jego przygoda na Ziemi zakończyła się na zawsze.

Adam podniósł wzrok znad książki zaskoczony że przyjaciel wrócił tak szybko. Był pewny że spotkają się przy autobusie i to w ostatniej chwili.
-F....- zaczął ale gdy zobaczył że chłopak wyrzuca wszystkie drobne prezenty od Marco zamarł na chwilę- Co się dzieje?
-Nic- odwrócił się do niego i otarł łzy- Dobrze że wracamy i już nigdy go nie zobaczę- Adam stanął przy nim zaniepokojony i zaskoczony
-Co się stało?!- Wziął go za ramiona
-Okłamał mnie- wtulił twarz w pierś przyjaciela- Mówiłem mu że wierzę w nadprzyrodzone a on mi mówi że jest synem Diabła. Nie chcę o nim mówić....
-Filip- chłopak zagryzł wargi- On cię nie okłamał
-Nie pocieszaj mnie- wyrwał się z jego objęć
-Nie robię tego- zmusił żeby usiadł na łóżku- Nie zastanawiałeś się że zawsze jestem obok że wiem kiedy dzieje ci się krzywda?
-Przecież przyjaźnimy się od lat- tym razem się uśmiechnął
-Tak ale....- nagle zmienił zdanie- wiesz masz rację próbuję cię pocieszyć. Przepraszam. Nie myśli już o nim. Dziś wracamy
-Właśnie. A mogę zostać u ciebie?- Zapytał znów nagle nieśmiało
-Pewnie że tak- wstał- A teraz do wanny i doprowadź się do porządku
-Tak jest!- Podskoczył i zasalutował po czym pobiegł do łazienki.
Adam tym czasem zniknął i udał się do miejsca gdzie mieszka teraz książę.

-Jest tu?!- Krzyknął do Luka wściekły
-Książę? Nie- odwrócił się od telewizora
-To gdzie jest?- Tracił cierpliwość
-A czy to nie za wysokie progi dla ciebie?- Anioł wstał
-Zranił go- powiedział tym razem już spokojniej
-Nie możliwe- Luka wstał i zamknął nagle oczy- Jest w Królestwie. Wiem jak bardzo dbasz o swojego podopiecznego i obiecuję ci że jak czegoś się dowiem dam ci znać
-Może i nie mam twojej mocy ale nie odpuszczę tego- zagroził ale Anioł już zniknął. Adam warknął zły i wrócił do siebie. Teraz już nic nie może zrobić a Filip bardzo go potrzebuje.

Marco gdy tylko wrócił do stolicy udał się do swojego skrzydła. Miał nadzieje że był nie zauważony bo nie ważne jak bardzo kocha rodzinę teraz musiał zostać sam i cierpieć w milczeniu. Przecież nie mógł do niczego zmusić Filipa. Ludzi i ta ich wola wola. No i miłość z magii to coś czego nigdy nie pragnął.
-Mój synu- do pokoju weszła Saga ze swoim łagodnym pięknym ale tym razem smutnym uśmiechem
-Matko- padł przed nią na kolana i ukrył twarz w sukni. Nigdy nie płakał ale tym razem nie mógł się pozbyć przerażającego zimna jakie ogarnęło jego ciało. Jego wnętrze.
-To jeszcze nie koniec- podniosła go z klęczek i otarła policzki
-Nie matko- spojrzał na nią smutno- On już wybrał
-Zaufaj mi- pocałowała go w policzek i wyszła. Przypuszczał że ma jakiś plan a doświadczenie nauczyło go że gdy Saga Simon z Ludzi Lodu coś sobie zaplanuje to koniec końców dostanie to czego chce a teraz pragnęła szczęścia drugiego syna.
Marco ofuknął sam siebie. Przecież zawsze był twardy i dążył do celu. Nie pozwoli matce działać samej. Przecież wiedział że w jego rodzinie walczy się o miłość. I był świadom że są tacy którzy umarli by za to uczucie które połączyło jego i Filipa. Czas  przypomnieć wszystkim kim jest na prawdę.

Adam przyglądał się śpiącemu przyjacielowi. Nie powinien używać na nim magii ale nie mógł patrzeć jak cierpi. Żałował że nie jest silniejszy, wtedy pozwoliłby mu zapomnieć. A tak może tylko na chwilę odgonić jego troski. Wiedział że Marco nie chciał źle ale zabrał się do tego tragicznie. Mimo wszystko był optymistą a patrząc na tą dwójkę nikt nie miał wątpliwości że są sobie przeznaczeni.
Teraz tylko czas pokaże czy odnajdą się w tym czy w innym życiu.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 4

Filip i Marco spacerowali wzdłuż Wisły. Było ładnie ale zaczynało robić się zimno.
Mężczyzna przygarnął więc rumieniącego się chłopca do siebie i szli dalej.
-A ty i Adam? Jak się poznaliście?- Przyjaciel Filip'a wciąż był dla niego zagadką
-Pierwszego dnia przedszkola-uśmiechnął się na to  wspomnienie- ja od małego wpadałem w tarapaty. I tak było i tego dnia. Wszyscy wybierali stoliki przy których będą jedli przy jedzeniu no i ja jak to ja wybrałem sobie taki który upatrzył sobie jakiś większy chłopak. Zawsze byłem drobny- tu trochę się zasmucił- no i tamten mnie popchnął. Jak to dzieci ale szczerze się przestraszyłem bo nikt nigdy nie podniósł na mnie ręki.... nie wtedy...w każdym razie zamiast upaść na wciąż jeszcze rozrzucone klocki ktoś złapał mnie za rękę. Adam właśnie i powiedział. Do dzisiaj to pamiętam "Od dzisiaj jestem twoim obrońcą" i tak już zostało. Całe przedszkole, podstawówkę, gimnazjum i teraz. To mój najlepszy przyjaciel i tak już zostanie
-Taka przyjaźń to skarb. Ja w młodości tak myślałem o moim bracie ale gdzieś po drodze bardzo się pogubił. Teraz znów jest wszystko dobrze- i on się uśmiechnął
-Ja zawsze chciałem mieć rodzeństwo. Ale mam Adama i jesteśmy sobie bliżsi niż niejedni bracia. Co jest dziwne to to że cie polubił. Nigdy nie lubił moich chłopaków....
-Wielu ich miałeś?- Przerwał mu zaniepokojony. On przecież był z kimś tylko raz.Wciąż wspominał tamte chwile i  śliczną  Tiili ale od razu zorientował się że to nie było to.
-Nie spałem z nikim jeśli o to ci chodzi-i znów mocno się zarumienił- Ale maiłem ich kilku żaden nie był dla mnie dobry. Jeden chciał nawet zabić...
-Teraz już nic ci nie grozi- stanął nagle przed nim i położył dłonie na ramionach- Wiem że dopiero się poznaliśmy ale na prawdę chcę dla ciebie jak najlepiej
-Dziękuję ci- i Filip pchnięty jakimś tajemniczym impulsem wspiął się na palcach i pocałował delikatnie mężczyznę przed sobą. Marco który mimo swoich 152 lat miał niemal zerowe doświadczenie w tych sprawach stał zaskoczony bez ruchu i gdy ciepłe miękkie usta już się od niego odsuwały i wyczuł zawód chłopaka. Objął go czule i tym razem to on pocałował jego.
To była niemal magiczna chwila i Marco zdał sobie sprawę że w tych sekundach wszystkie samotne lata zostają wynagrodzone i nie chciał by to się kiedykolwiek skończyło ale niestety to Filip odsunął się pierwszy. Na kilka centymetrów by na niego spojrzeć.
-Nikt nigdy mnie tak nie całował- szepnął i ośmielony przytulił się do niego
-Dla mnie to też było wspaniałe- wsunął palce w jego miękkie włosy- Drżysz
-To z... no dobrze trochę mi zimno. Przepraszam-ale nie ruszył się z miejsca
-Powinniśmy już wracać- zgodził się niechętnie ale wziął go za rękę i przekazał trochę ciepła. Było to niemal niezauważalne ale wiedział że nieznacznie pomogło
-Szkoda że za 4 dni wycieczka się skończy i wrócę do siebie- odezwał się nagle- A ty zostajesz tu....
-Więc zróbmy tak żeby te dni były pełne wrażeń i żebyśmy ich nigdy nie zapomnieli a co do twojego powrotu do domu. Nie chcę cię stracić.
-Za kilka miesięcy ja i Adam zaczynamy tu studia....
-Filipie proszę nie teraz- przytulił o do siebie- Mamy 4 dni
-Dobrze- ale to wcale go nie rozluźniło. Ta randka i ten dzień były najlepsze jakie przeżył od  wielu wielu lat. Marc przyciągał go tajemniczą siłą i to z nim czuł się bezpiecznie. Bezpieczniej nawet niż z Adamem. Jakby mógł być przy nim sobą a i tak nie zostałby odtrącony. Jak w domu.

Adam siedział na łóżku i czekał na powrót przyjaciela. Sam wrócił z zabawy kilka minut wcześniej ale mimo zmęczenia musiał sprawdzić. Owszem Książę Czarnych Sal był odpowiednim partnerem dla Filipa. To dla niego go tyle czasu chronił i cieszył się że został zwolniony z tego obowiązku. Mimo że uwielbiał młodszego chłopaka to miał z nim pełne ręce roboty.
-A o której to się wraca?- Zapytał wstając i krzyżując ręce na piersi
-Bo ty grzecznie właśnie spałeś- odgryzł się ściągając buty
- Opowiadaj- uśmiechnął się do przyjaciela
-Byliśmy na pizzy i spacerze. Wiem nic nadzwyczajnego ale było wspaniale. I ten pocałunek. To ja zrobiłem pierwszy krok- położył się wciąż jeszcze w ubraniu- Nikt mnie tak nie całował. Łagodnie, jakbym był kimś wyjątkowym
-Filip ty jesteś wyjątkowy- przerwał mu i położył się obok- ok. A teraz Romeo do spania bo jutro od rana mamy zwiedzanie a ty pewne i tak byś chciał spędzić czas z Marc'kiem
-Bardzo- zsunął spodnie i wszedł pod koc. Adam tylko pokręcił głową i wsunął się obok. A niech sobie inni gadają że są parą. On był całkiem hetero a docinki mu wcale nie przeszkadzało. Liczyło się szczęście Filipa i jego bezpieczeństwo.

Marco nie spał. Stał pod oknem chłopaka i wspominał minione chwile. Martwił się, bo mają tylko 4  dni. A przecież nie może mu powiedzieć prawdy o tym kim jest. Nie teraz to za wcześnie a przecież nie pozwoli sobie żeby go stracić.
-Ludzie będą mówić- Luka stanął przy nim bez szelestu ale on wyczuł go wcześniej i uśmiechał do przyjaciela
-Przecież tu tylko stoję- spojrzał na niego
-Właśnie. Możesz być o coś posądzony. Co cię trapi?- Zmienił temat
-On niedługo wyjeżdża.... I będzie tu znów za kilka miesięcy. Wiem że mam wieczność ale boję się tej rozłąki
-Liv powiedziała mi dziś że najlepsza w tych przypadkach jest szczerość. Że miłość  nie może opierać się na kłamstwach...
-Luka co ja mu powiem? Gdyby to było wiek temu być może ale teraz.
-Więc spraw żeby cię pokochał. A teraz idziemy już do domu- objął księcia i zniknęli z ulicy. On sam sobie z tym nie poradzi a jego Pan w końcu pokochał. Jutro zda raport w domu i zapyta Panią Sagę co powinien teraz zrobić.

Cała kasa Filipa i Adama zwiedzała właśnie Wawel a obaj chłopcy nudzili się okropnie. Mimo pięknych wnętrz i zamiłowania młodszego z nich do sztuki dziś nie potrafił się skupić na niczym. Nawet nauczycielka to zauważyła ale skłamał że po prostu się nie wyspał.
I nagle gdy stali wszyscy na placu zobaczył Mrac'ka, opierał się o mur i uśmiechał w jego stronę
-Idź- Adam szepnął mu do ucha- Będę cię krył a i tak za kilka minut mamy czas wolny tylko wróć na obiad
-Dzięki- i podbiegł do mężczyzny
-Dzień dobry- Marco położył mu dłoń na ramieniu i nie spodziewał się że Filip znów go pocałuje nie w miejscu tak bardzo publicznym
-Czyżbyś mnie śledził?- Zapytał nie przestając się uśmiechać
-Być może- przyznał- Mam coś dla ciebie
-Nie musiałeś- zarumienił się
-To drobiazg i owszem musiałem- wyjął zza pleców dużą teczkę- Wczoraj rozmawialiśmy o twoim zamiłowaniu do malarstwa i o mojej przodkini Silje Arngrimsdotter i okazało się że mam kilka zdjęć jej innych obrazów. To głównie  portrety rodzinne ale....
-Dziękuję- rzucił mu się na szyję a i Mraco go objął szczęśliwy że tak bardzo go uradował- To piękny prezent ale rzucę tylko okiem i oddam- dodał szybko
-Są dla ciebie- zapewnił- czy musisz do nich wracać?
-Właściwie mam 2 godziny- bardzo chciał otworzyć teczkę ale nie chciał być nie uprzejmy
-Więc może pójdziemy napić się czegoś ciepłego i obejrzymy zdjęcia?
-Bardzo  chętnie- wydawało się że Marc czyta mu w myślach i bardzo mu się to podobało.

Luka dotarł do stolicy królestwa i jak burza wpadł do pałacu. Gdzie natknął się na romantyczną scenkę między Lucyferem a Sagą i już miał się wycofać gdy kobieta uniosła się z kolan męża
-Coś cię trapi- stwierdziła łagodnym głosem i uśmiechnęła się do niego
-Książę... mam wrażenie że popadł w tarapaty Pani- ukłonił się po nie w czasie
-W czym problem?- I Lucyfer wstał zaniepokojony
-Znalazł miłość- wyjaśnił Anioł i usiadł na zdobionym krześle które pojawiło się właśnie tuż za nim
-Po kolej przyjacielu- Pan Czarnych Sal zachęcił go gestem
-To było wczoraj rano....- po skończonej opowieści spojrzał na swoich Państwo oboje byli równie zaskoczony a on nagle zaczął się bać że do sali tronowej wejdzie również książę Ulvar a za nim wciąż jeszcze nie przepadał. Po prawdzie to się go obawiał.
-To jego sprawa Luka- Saga usiadła na stoliku. Wyglądała tak młodo, pięknie w jasnej sukni i włosami opadającymi na ramiona- jeśli uważasz że ta miłość jest prawdziwa służ mu radą ale wiesz że nie wolno nam się wtrącać. Jeśli ten Filip jest tak wyjątkowy jak mówisz, namów Marco do szybkiego wyznania mu prawdy. To może go wystraszyć ale kłamstwo do niczego nie prowadzi.
-Tak mu powiedziałem Pani ale Marco jest tak bardzo wrażliwy....
-Moja kochana Saga ma rację. Jeśli to przeznaczenie to mój syn będzie szczęśliwy z tym chłopcem- Lucyfer uśmiechnął się- obserwuj go ich obu. To wszystko co możesz zrobić ale niech będzie ostrożny ludzie są jednak bardzo wrażliwi i nie łatwo przyjmują prawdę
-Oczywiście Panie- wstał
-Luka przespaceruj się ze mną- Saga wstała i podeszła do Anioła po czym wzięła go za ramię i wyprowadziła z sali. O to mu właśnie chodziło. Królowa na pewno zrozumie jego obawy.

środa, 18 września 2013

Rozdział 3

Filip siedział właśnie w wannie i zastanawiał się nad dzisiejszym wyjściem.
Owszem Marc bardzo mu się podobał ale on miał takie doświadczenia w tym aż głowa bolała. Wciąż wzdrygał się na wspomnienie swojego ostatniego " chłopaka" był taki szczęśliwy że Adam znalazł go w porę. Teraz pewnie by tu  nie siedział.
Zawsze pakował się w jakieś niebezpieczne sytuacje. A już jeśli chodzi o dom rodzinny w tym temacie chciało mu się po prostu płakać. Po tragicznej śmierci jego ukochanego taty mama najpierw radziła sobie ze wszystkim dobrze i niczego im nie brakowało. Ale  dwa lata po pogrzebie poznała swojego obecnego męża i było już coraz gorzej. Mimo że miał już prawie 18 lat wciąż bardzo się go bał, a siniaki bladły ostatnio coraz wolniej.
Obmywał właśnie teraz te z pleców i ramion. Gdyby chociaż był w stanie się postawić, ale był na to zbyt drobny. No i raz już to zrobił. Skończyło się miesiącem w szpitalu.

-Filip- do łazienki wszedł Adam, nie zrażony nagością przyjaciela- Nie to żebym cię poganiał ale i ja bym skorzystał z wanny
-O przepraszam- zawstydził się i sięgnął ręką po ręcznik
-Pokarz mi to- starszy chłopak stał nagle przy nim i delikatnie dotykał sińców na ciele przyjaciela- Kiedy?
-Dwa dni przed wyjazdem- spuścił wzrok
-Wiesz że u mnie masz zawsze miejsce- wyciągnął z szafki maść i zaczął smarować ostrożnie plecy Filipa
-Dziękuję ci ale  niedługo i tak wyjeżdżamy na studia więc i tak się uwolnię a jeśli chodzi o wakacje to chyba mamy plany- spojrzał  na niego
-Do matury zostały dwa miesiące jesteś pewny?- Adam  patrzył mu teraz w oczy. Jeśli użyje mocy przekona go do zmiany decyzji ale nie chciał robić tego przyjacielowi. Wierzył jednak w wolną wolę i nie byłoby w tym szczerości.
-Radziłem sobie tyle lat to i to przetrwam- posłał mu jeden ze swoich zniewalających uśmiechów i chłopak chcąc nie chcąc odpuścił- Pomożesz mi coś wybrać?
-Zawsze- roześmiał się

Marco stał przed lustrem i przyglądał się swojemu odbiciu. Liv nalegała że pomoże mu się przygotować czego nie mógł zrozumieć bo przecież zawsze ubierał się sam.
-Czy jesteś pewna?-Zapytał krewniaczkę
-Oczywiście. Zakocha się w tobie od razu- uśmiechnęła się do niego- Wiesz z tego co o tobie czytałam a Kronikach jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy....
-Nie uważasz tego chyba za coś złego?- Przerwał jej
-W naszej rodzinie? Kto wie może trafiłeś najszczęśliwiej- i wróciła do czytanej książki
-Mój książę jesteś  pewny że nie powinienem ci towarzyszyć?- Luka oderwał wzrok od telewizora jego ostatniej nowej pasji
-Tak potrafię sobie poradzić- popatrzył na przyjaciela.  Tyle wieków się znali a on wiąż  go zaskakiwał
-Jeśli jednak....
-Nic się nie stanie. Poradzę sobie- Anioł był wyznaczony by pomóc mu poruszać się po współczesności i to zadanie wykonywał. A jeśli chodzi o wszystko inne to miał to pod kontrolą
-Nawet ze swoimi mocami już jesteś spóźniony- odezwała się dziewczyna i Marco spojrzał na zegarek po czym rozpłynął się w powietrzu. Był pewny że ona i Luka śmieją się z niego.

Filip zaczął się już denerwować i miał zamiar wracać do pensjonatu gdy zobaczył że Marc szybkim krokiem idzie w jego stronę
-Wybacz mi- odezwał się gdy stanął przed chłopcem. Wyglądał wspaniale. Miał na  sobie jasno zielony sweter dzięki któremu jego oczy jeszcze bardziej błyszczały i ciemne spodnie opinające zgrabne nogi. Mężczyźnie nagle zrobiło się gorąco.
-Już miałem iść- wyznał smutny
-Wszystko ci wynagrodzę- wziął go za rękę- Na co masz ochotę?- Musiał teraz się postarać. Tęsknił za dawnymi czasami. Wtedy wszystko było takie łatwe i mimo że taka miłość była wtedy zakazana to potrafił by go ochronić.
-Może najpierw coś zjemy. I opowiedz mi o sobie- uśmiechnął się i książę poczuł że nogi się po nim uginają
-Co tylko zechcesz- rozejrzał się po placu- Może pizza?
-Moje ulubione- roześmiał się Filip- masz jakiś dziwny akcent....
-Pochodzę z Norwegii. Dalekiej części ale spędziłem kilka lat w Stanach- szli obok siebie ale nie trzymali się za ręce. Co obaj dotkliwie odczuwali ale żaden nic z tym nie zrobił
-Ja sam zawsze chciałem wyjechać ale.... zresztą nie ważne- wiedział że się zagalopował. Marco jednak widział że chłopak jest bardzo nieszczęśliwy a on musiał mu pomóc, nie tylko dlatego że tak został nauczony ale głównie dlatego że czuł coś do Filipa. Coś bardzo głębokiego
-Chcę żebyś mi zaufał- stanął nagle przed nim i ujął delikatnie jego twarz w swoje dłonie- Potrafię ci pomóc uwierz mi
-To nie tak- zarumienił się. Te dłonie, te oczy. Marc był wspaniały i tak łatwo było można się w nim zakochać. Aż za łatwo, był niemal nie rzeczywisty- po prostu nie chcę psuć wieczoru.
-Tak łatwo nie odpuszczę- ale ruszyli dalej. Postanowił sobie że do końca randki dowie się jak bardzo chłopiec był zraniony i zrobi wszystko by to naprawić.

Jedzenie było całkiem smaczne a knajpka przytulna i dość cicha. To  sprzyjało rozmowie, a ta nie mogła się skończyć.
Filip nie mówił zbyt dużo o sobie za to gdy Marco wspomniał że jego daleka krewna była swego czasu znaną  malarką buzia mu się nie zamykała i nawet okazało się że zna jej pierwsze dzieło teraz już nie w małym zapomnianym kościółku ale w muzeum. Książę słuchał tego z uwagą ale również marzył o tych wspaniałych ustach. Nigdy mu się to nie zdarzyło. Jak to mówią ludzie w tych czasach " wpadł po uszy".
-...A teraz ty- Chłopak wbił w niego wzrok
-Nie wiele mam do powiedzenia. Kiedyś dużo podróżowałem a teraz pomagam ojcu w prowadzeniu rodzinnego interesu. Mam również brata bliźniaka, już po ślubie i z dzieckiem....
-A jakieś hobby?- Przerwał mu
-Lubię czytać- uśmiechnął się do niego- I to może głupio zabrzmi ale mam ogród
-Na pewno jest piękny- ten piękny zniewalający uśmiech- Gdzie jeszcze byłeś? Bo po polsku mówisz bardzo dobrze
-Dziękuję- tym  razem ujął jego małą ciepłą dłoń- kiedyś nawet zwiedziłem cały świat.... te większe państwa
-To musi być wspaniałe- rozmarzył się Filip- może po szkole- westchnął- Jesteś zżyty z rodziną?
-Bardzo- i już wiedział że to go boli- A ty?
-Kiedyś tak ale wiesz mój tata zginął w wypadku. Bardzo kocham mamą ona jednak wyszła za mąż raz jeszcze i wszystko się zmieniło.... Więcej ci nie powiem- znów się rozpromienił- Co powiesz na spacer Stare Miasto jest piękne
-Z tobą zawsze- wstał i odsunął krzesło chłopaka. Zrobi wszystko żeby pomóc chłopcu. Przecież zasługuje na wszystko co najlepsze. Musi porozmawiać z Adamem on na pewno wie więcej i powie mu o wszystkim dla dobra ukochanego.

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 2

Filip siedział między najlepszym przyjacielem a nowo poznanym przystojnym mężczyzną. I nawet on musiał przyznać że między tą dwójką panuje jakieś napięcie, które bardzo mu się nie podobało.
Rozmowa również się nie kleiła i po kilku chwilach starania się zabawiać obu towarzyszy zamilkł niepocieszony.
Adam łypał na Księcia Czarnych Sal uważnie ale bardzo ostrożnie. Nie chciał się ujawnić. Jego mama nauczyła go jak ukrywać się przed wszelkimi magicznymi istotami ale Marco był zbyt silny i wiedział że jeszcze chwila i zostanie odkryty. Nie mógł jednak zostawić przyjaciela samego. Owszem mężczyzna mu nie zagrażał ale zawsze czuł się odpowiedzialny za młodszego chłopca, a jemu jeszcze nie ufał, mimo wszystko.
Marco czuł łagodną energie magicznej istoty która była dość blisko. Nie była to zła energia ale mimo to nie mógł do końca się odprężyć. Filip był jego, tyle wiedział i chciał go mieć przy sobie na wieczność. Gdyby ich spotkanie nastąpiło chociażby 50 lat wcześniej porwałby go od razu a tak musi działać bardzo ostrożnie. Nie podobało mu się to i zatopiony w myślach nie zauważył nawet że starszy z chłopców wstaje i wychodzi, a Filip uśmiecha się do niego łagodnie, pięknie
-Przepraszam cię za Adama on zawsze tak- odezwał się cicho rumieniąc się lekko
-Nic nie szkodzi, przyjaźń jest bardzo ważna- bardzo starał się nie zatopić w tych pięknych oczach- Jesteś smutny
-Tylko zmęczony, Wiesz nie do końca chciałem jechać na tą wycieczkę. To Adam mnie namówił... właściwie miałem dość jego gadania o tym jak ten wyjazd jest ważny... więc jestem- westchnął
-Może miał rację-tym razem nie potrafił zwalczyć chęci żeby go dotknąć i nakrył swoją dużą dłonią jego mniejszą delikatniejszą. Filip znów się zarumienił i spuścił wzrok speszony- Nigdy się nie ukrywaj- szepnął mu do ucha i sam zamknął oczy, woń skóry chłopca była zniewalająca. Musiał mieć więcej i to jak najszybciej. Przygryzł wargi i odsunął się.
-Wiesz bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia- uśmiechnął się- Szkoda że mamy tu tylko 3 dni
-A co powiesz na to żeby je wykorzystać- odwzajemnił uśmiech i zauważył że Adam właśnie wraca. To od niego czuł energię. Teraz rozumiał jego nadopiekuńczość i kiwnął lekko w stronę chłopaka. Ten odwzajemnił gest i jak gdyby nigdy nic usiadł z powrotem na krześle.
-Fi wiesz że za chwilę musimy wracać?- Zapytał przyjaciela
-Ta... Marc a może...- znów przygryzł wargi
-On właśnie stara się zaprosić się na randkę-Adam  westchnął znudzony- A chyba mu nie odmówisz
-Adam!!- Ofuknął  go w panice Filip i już miał przepraszać
-Oczywiście że możemy spotkać się wieczorem- uśmiechnął się do chłopca który otwarł buzię zaskoczony
-Co się mówi przyjacielu?- Starszy z chłopaków wyszczerzył do niego zęby ale Filip wstał i uciekł do łazienki. Czuł się dziwnie i musiał ochłonąć i to jak najszybciej.

-Oboje wiemy kim jesteśmy- zaczął Adam gdy tylko zostali sami- Więc powiem w prost. Panie nie mogę ci niczego zabronić ale bądź ostrożny. Filip jest....
-wyjątkowy- wyrwało się Marco
-Tak- uśmiechnął się chłopak- I nie miał szczęśliwego życia.
-Dlatego jesteś tak opiekuńczy- domyślił się
-Nie do końca. To moja praca ale jest  też moim przyjacielem
-Jesteś za młody...- zaczął zaskoczony mężczyzna
-Moja mama zmarła kilka lat temu i przejąłem jej obowiązki i wierz mi mam pełne ręce roboty. Filip przyciąga złe moce jak magnez  przez to kim jest
-Nie dam mu zrobić krzywdy- Książę uśmiechnął się- ale... Adam pomóż mi. Ja nie byłem na ziemi od pół wieku. Mam tu krewną i jest tu Luka ale oni też nie są w stanie mi pomóc
-Nie spiesz się. Filip jest w stanie oddać ci serce bardzo szybko ale to ty musisz go kochać. Być z nim i dać mu wszystko....
-Wiesz że to zrobię- znów mu przerwał
-Więc powoli zdobywaj go w starym stylu- wyszczerzył do niego zęby- Twoja krewna. Myślisz że mógłbym?
-To już zależy do ciebie. Moja ziemska rodzina ma jeszcze moce ale coraz mniej. Tata martwi się że Ziemia może skończyć bez obrońców
-Panie ty jednak nic nie wiesz- westchnął- Ja pragnę miłości. Nie jesteśmy wieczni tak jak ty i owszem jestem jeszcze bardzo młody ale nigdy tego nie poczułem niczego podobnego. Dlatego muszę szukać dalej- przygryzł wargi
-Widzisz jak bardzo potrzebuje pomocy- roześmiał się. Ale już wiem że to on jest mi przeznaczony. Wiedziałem od pierwszej sekundy
-Dlatego gdy dziś wyjdziecie to on dyktuje warunki. Wiem jak potrzeba potrafi palić ale wiem też Panie że jesteś w stanie  się powstrzymać. To o czystość jego duszy jego bytu teraz walczysz bo jego ciało już teraz jest twoje. Obaj to wiemy. To jednak nie jest najważniejsze....
-Dam mu świat u stup jeśli poprosi. Masz racje ciało nie jest wszystkim- zamilkł bo Filip właśnie się do nich zbliżał.
Wciąż miał zaróżowione policzki i wzrok utkwiony w podłodze
-Filipie- Marco odezwał się łagodnie- Proszę spójrz na mnie- chłopiec uczynił to po krótkiej chwili namysłu- Będę zaszczycony jeśli dziś wieczorem uda nam się spotkać- uśmiechnął się  do niego
-Na prawdę- zdziwił się- Dziękuję... znaczy. Może o 18 pod Wawelem?
-Z przyjemnością- mężczyzna wstał- Muszę już iść. Wybaczcie
-I my powinniśmy wracać- Adam również się podniósł- Fi jeśli chcemy żeby cię wypuścili wieczorem idziemy
-Tak tak. Do zobaczenia- pomachał Marco i niemal wybiegł z kawiarni
-Widzisz pełne ręce roboty- roześmiał się Adam i wyszedł za przyjacielem. Książę patrzył za nimi z łagodnym uśmiechem. Tak Filip był wyjątkowy i teraz coraz bardziej rozumiał opowieści rodziny o miłości i o tym jak to uczucie na prawdę jest wspaniałe.
Nagle sam podniósł się gwałtownie, spanikowany. Miał tylko kilkanaście godzin na przygotowanie się na pierwsze prawdzie spotkanie... randkę. A przecież nie miał w tym doświadczenia.
Nikt nie zwracał na niego uwagi dlatego zniknął bez śladu w kilka sekund. Chłopiec zawładnął jego sercem i zachowywał się teraz jak nie on. Nieracjonalnie i nerwowo ale nagroda jest wspaniała i warta tych poświęceń.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 1

Marco bardzo dyskretnie podążył za wycieczką.  Wiedział że musi być dyskretny ale jednocześnie tego nie chciał. Za czasów jak jego ojciec poznał mamę wszystko musiało być łatwiejsze. No i dobrze znał tamtą historię. Chciał tego samego.

-Panie- Anioł nagle stanął przed nim
-Luka co tu robisz?- Książę nie spodziewał się tu przyjaciela, przejmował ludzkie nawyki i lubił sobie czasem pospać
-Twój ojciec kazał mi cię pilnować...- zaczął zmęczonym głosem
-Nie mam zamiaru robić niczego pochopnie- przerwał mu  Marco- ale ten chłopiec....
-Widziałem- przyjaciel westchnął- ale  postępuj ostrożnie... teraz wszystko jest takie inne
-Wiem przyjacielu- położył mu rękę na ramieniu i zniknął. Luka wiedział że w niewidzialnej postaci podążył za chłopcem. Zdawał sobie też sprawę że jego Książę właśnie się zakochał tak samo mocno jak wiele wiele lat temu jego ojciec i chciał dla swojego Pana szczęśliwego zakończenia.

Filip był raczej nieśmiałym chłopakiem i tu w klasie miał tylko jednego przyjaciela Adam'a. Jakoś od trzech lat nie potrafił się do nikogo przyzwyczaić.
Nie lubił imprez nie pił nie palił nie słuchał tej samej muzyki nie oglądał tych samych filmów. Miał dwie pasje malowanie i śpiew i to z ludźmi z tych kręgów był w stanie się zaprzyjaźnić. I wszyscy oni twierdzili uparcie że ma ogromny talent którego on nigdy nie zauważył i który według Adama zwykle wpędzał go w kłopoty tak jak teraz.
Zapatrzył się  na jakieś uliczne przedstawienie i cała klasa gdzieś mu zniknęła. Zaczął już  panikować bo zauważył też że bateria w telefonie całkiem mu się rozładowała.  To nie była dobra sytuacja. W Krakowie był raz jako dziecko jeszcze z rodzicami. Ostatnia wyprawa z tatą. Miał może 7 lat.

-Przepraszam- Marco nie mógł już patrzeć na cierpienia chłopca. Nie rozumiał ich. Wiedział że się obawia i czuje nie na miejscu ale nie wiedział dlaczego.
-Tak?- Z bliska był jeszcze wspanialszy a te oczy będą się mu śnić po nocach
-Wyglądasz na zagubionego- uśmiechnął się
-Bo..zgubiłem się- zarumienił się i spuścił wzrok. Przystojny mężczyzna to nic dobrego szybko się zakochiwał a później miał złamane serce- jestem na szkolnej wycieczce i ... zagapiłem się...- tylko że od nieznajomego bił spokój dobroć i coś niemal krzyczało w nim żeby mu zaufał, że tym razem wato
-Nie martw się. To nie jest dobry wygląd dla ciebie- Marco wyciągnął rękę by dotknąć policzka chłopca. Na szczęście ten nie odskoczył a on sam jęknął cicho. Przez jakiś czas patrzyli sobie w oczy. Filip nie do końca rozumiał co się dzieje ale nie chciał przerywać tego wspaniałego ciepłego uczucia które wypełniło go gdy patrzył w oczy mężczyzny.
I nagle został mocno popchnięty do przodu przez dzieciaka na rowerze i wpadł w silne ciepłe ramiona nieznajomego
-Przepraszam- zarumienił się i dość niechętnie odsunął
-Nie twoja wina- uśmiechnął się- Jestem Marc
-Filip- podał mu rękę- na prawdę muszę ich poszukać- z jakiegoś powodu nie chciał jednak odchodzić od mężczyzny
-Pomogę ci- zaoferował się Książę ale gdy chłopiec spojrzał na niego nieufnie znów musiał użyć swoich mocy by się go nie bał.  Nigdy nie miał aż takich problemów by ktoś mu zaufał. Te czasy były bardzo zimne i pod wieloma względami gorsze niż te w których się urodził. A podobno ludzie sądzili inaczej ale może to przez te wszystkie udogodnienia których mają teraz aż nad to i zatracili się w nich. Filip był jednak inny. Taki wrażliwy i biła od niego delikatność. Musi być przy nimi to jak najdłużej. Nawet nie chciał myśleć co będzie gdy chłopiec będzie musiał wracać. Dobrze że ojciec oddał mu wszystkie zdolności może przecież przez długi czas być niewidzialny i nie potrzebować niczego.
-Dziękuję- Filip obdarzył go jeszcze jednym ciepłym uśmiechem i Marco nie pragnął niczego bardziej niż zamknąć chłopca w ramionach porwać do swojego domu i nie wypuszczać na wieki
-Przyjemność po mojej stronie- wyjąkał tylko niezdarnie zastanawiając się czy coś takiego przydarza się wszystkim i kiedy zniknie zdenerwowanie bo wcale nie podobała mu się ta niepewność.

Filip mimo miłego towarzystwa zaczął tracić nadzieje przeklinał sam siebie że nie zapisał sobie nawet gdzie się zatrzymają bo mógłby tam pójść i  w spokoju chociaż się rozpakować albo dać odpocząć zmęczonym już nogą. Na dodatek chciało mu się płakać. Często łapał się na tym że myślał o sobie jako o przypadku beznadziejnym. Nie lubił tego jaki jest ale nie potrafił zmienić. Nic dziwnego że ciągle pakuje się w takie a nie inne sytuacje i gdyby nie przyjaciel za pewne byłoby jeszcze grzej. Teraz właśnie przydałby mu się Adam który potrafiłby trzeźwo ocenić nie tylko sytuacje ale i nowo poznanego mężczyznę. Bo i tu bardzo mu pomagał i nie dał się wykorzystać.

-Filip!- Nagle obaj usłyszeli czyjś głos- tu jesteś stary- z jednej z restauracji wybiegł wysportowany wysoki opalony chłopak zupełne przeciwieństwo przyjaciela- dzwonię i dzwonię
-Bateria padła- wyszeptał spuszczając wzrok
-Dostanę przez ciebie zawału-westchnął Adam kładąc mu rękę na ramieniu  i dopiero teraz zauważył nieznajomego- Mam go spławić?- Wyszeptał mu do ucha
-Nie- uśmiechnął się i odwrócił do mężczyzny- Dziękuję za pomoc
-To czysta przyjemność- przyjaciel Filipa przez chwilę łypał na niego groźnie po czym rozluźnił się nie bez pomocy magii oczywiście ale Marco był zadowolony że chłopiec ma tak lojalnego i oddanego przyjaciela
-Chodź z nami- Adam już zdecydował- za uratowanie tego malucha należy ci się chociaż kawa
-Wcale nie jestem mały- Filip założył ręce na piesi i wydął usta. Przyjaciel właśnie go ośmieszył a za to należy się okrutna kara. Niech tylko będą w pensjonacie. Adam popamięta
-Z przyjemnością- Książę położył rękę na ramieniu chłopca a temu od razu polepszył się nastrój- o ile Filip się zgodzi
-Miałem to zaproponować- i sam nie wiedział kiedy wziął mężczyznę za rękę i weszli tak do budynku. Adam przed nimi z ogromnym uśmiechem na twarzy. Tym razem nie musi martwić się o przyjaciela. Mężczyzna nie ma złych zamiarów. Mimo że doskonale wiedział że nie jest człowiekiem. Tej istocie tak czystej i dobrej może powierzyć malucha. Jego podopieczny jest w dobrych rękach. Nie był jednak pewny czy tamten go rozpoznał ale jeśli nie to tym lepiej. Istoty magiczne nawet między sobą wolą pozostać długo w ukryciu. Tak jest bezpieczniej dla nich samych i dla ludzi wokół. A on przecież dowie się czym jest nieznajomy i zdecyduje co dalej. Teraz jednak mógł być spokojny o Filipa. Ten jeden jedyny raz.

Mraco coś nagle tknęło i raz jeszcze powędrował do umysłu postawniejszego chłopak i uśmiechnął się nieznacznie gdy odkrył prawdę. Zyskał sprzymierzeńca i obrońcę ukochanego a do tego istoty tego rodzaju służą pod rozkazami jego ojca. Nie rozpoznał go tylko dlatego że w połowie był człowiekiem co osłabiało jego zmysły. Wiedział jednak że Marco jest kimś więcej a to wystarczyło.
Filip stanowił coraz większą zagadkę. Nie często się zdarza że jeden człowiek przyciąga do siebie tyle magicznej energii. Był zaintrygowany i pragnął chłopca jeszcze mocniej chociaż chwilę temu nie był pewny czy jest to wogóle możliwe.



piątek, 17 maja 2013

Prolog

Marco wiedział że jego ojciec sprzeciwia się tej wyprawie twierdząc że 50 lat to bardzo dużo a teraz świat ludzi zmienia się bardzo szybko i nie odnajdzie się w nim z taką łatwością jak wcześniej. On jednak nie chciał tego słuchać.
Kochał swój dom rodzinny mamę, tatą brata jego ukochaną i malutką córeczkę ale wciąż ciągnęło go w podróże. Zwłaszcza że mimo rodziny i wielu Upadłych Aniołów z którymi się przyjaźnił doskwierała mu samotność. Od wielu wielu lat nosił w sercu pustkę która coraz bardziej mu doskwierała a nie chciał przysparzać kłopotów rodzicom.
To mama zaproponowała mu wyjście z Królestwa które zawsze tak dobrze mu robiło. Tata po jakimś czasie i obietnicy że zabierze ze sobą chociaż jednego z Aniołów który był ostatnio na ziemi w końcu wyraził zgodę.

Tak oto Marco syn Lucyfera i Sagi z Ludzi Lodu oraz jego wierny druh Luka wyruszyli w współczesny świat. Książę w pierwszej kolejności odwiedził rodzinę i to jego ziemscy krewni pomogli mu się przystosować bo ojciec maił racje świat bardzo się zmienił. Nie był jednak lepszy od tego jaki pamiętał. Teraz ludzie wydawali mu się bardziej samotni. Nie dostrzegali jego piękna. To go bolało. Jego który tak wiele zrobił by niewdzięcznym nieszczęśnikom  żyło się lepiej.
Już miał wrócić do domu gdy jego krewna Liv wyglądająca jak swoja imienniczka z dawnych czasów zaproponowała jemu i Luka wyjazd do niewielkiego kraju. Do Polski. Marco postanowił dać światu jeszcze jedną szansę. Ciekawość zwyciężyła nad zdegustowaniem i chciał też zrobić przyjemność zarówno krewnej jak i przyjacielowi który był zafascynowany współczesnymi środkami transportu.

Cała trójka była w Polsce pięknym mieście Krakowie już prawie miesiąc ale Marco z dnia na dzień coraz bardziej tracił nadzieje. I tu nie znalazł niczego godnego zainteresowania a ludzie byli nieszczęśliwi. Nie mógł tego zrozumieć. Przecież mieli wszystko podane niemal na tacy. Jedyne co cieszyło go na tym świecie to jego spacery tuż przed świtam gdy miasto jeszcze spało a on bez pośpiechu mógł je obserwować i zastanawiać się nad sensem tego co się stało. Mimo że Liv widziała to inaczej on był pewny że ich uratowanie świata poszło nie tak.
Spacerował po rynku. Musiał przyznać było tu bardzo ładnie.
Przy jednym z pomników z autobusu wysiadała grupka uczniów. Dzieci jeszcze chociaż niektórzy starali się wyglądać na starszych co go niezmierne irytowało. Obserwował ich z lekkim zainteresowaniem. Byli głośni i wulgarni to jedna z tych rzeczy która nie podobała mu się w  tych czasach. Już miał odejść gdy jako ostatni wyszli dwaj chłopcy. Ledwie zwrócił uwagę na tego wyższego. To w delikatną sylwetkę tego drobniejszego wpatrywał się zafascynowany jak jeszcze nigdy w swoim długim samotnym życiu. Z odległości jaka ich dzieliła widział czarne włosy opadające falami na ramiona. Bladą twarzyczkę z kilkoma piegami ładnie wykrojone usta. Od chłopca bił jakiś blask który tylko on mógł zobaczyć. Wyższy szepnął mu coś do ucha i do uszu Marco dobiegł dźwięk łagodnego czystego śmiechu a chłopiec rozejrzał się po placu. Nagle ich spojrzenia skrzyżowały się i ciemne oczy mężczyzny spotkały się z zielonymi chłopca. Dla Księcia Czarnych Sal czas jakby się zatrzymał a serce biło tak mocno jakby chciało wyrwać się z uścisku klatki piersiowej. Nie potrafił odwrócić głowy. Spojrzeć na cokolwiek innego. Marco jeszcze nigdy w swoim długim samotnym życiu nie poczuł czegoś takiego i nie do końca potrafił zrozumieć to co się z nim dzieje. Stał tam tylko i patrzył jak wycieczka zbiera swoje bagaże i zaczyna odchodzić a on wciąż nie mógł się pozbyć wrażenia że oczy chłopca nie odwracają się od niego.
Nie wiedział że Luka tego poranka poszedł za nim i nie wiedział że uśmiecha się z ukrycia on znał to uczucie a teraz odkrył je jego Książę.



################################################################################
Blog dedykowany Strega Bianca. Która od dłuższego czasu namawiała mnie na niego. Mam nadzieje że Cię nie zawiodę.