wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 1

Marco bardzo dyskretnie podążył za wycieczką.  Wiedział że musi być dyskretny ale jednocześnie tego nie chciał. Za czasów jak jego ojciec poznał mamę wszystko musiało być łatwiejsze. No i dobrze znał tamtą historię. Chciał tego samego.

-Panie- Anioł nagle stanął przed nim
-Luka co tu robisz?- Książę nie spodziewał się tu przyjaciela, przejmował ludzkie nawyki i lubił sobie czasem pospać
-Twój ojciec kazał mi cię pilnować...- zaczął zmęczonym głosem
-Nie mam zamiaru robić niczego pochopnie- przerwał mu  Marco- ale ten chłopiec....
-Widziałem- przyjaciel westchnął- ale  postępuj ostrożnie... teraz wszystko jest takie inne
-Wiem przyjacielu- położył mu rękę na ramieniu i zniknął. Luka wiedział że w niewidzialnej postaci podążył za chłopcem. Zdawał sobie też sprawę że jego Książę właśnie się zakochał tak samo mocno jak wiele wiele lat temu jego ojciec i chciał dla swojego Pana szczęśliwego zakończenia.

Filip był raczej nieśmiałym chłopakiem i tu w klasie miał tylko jednego przyjaciela Adam'a. Jakoś od trzech lat nie potrafił się do nikogo przyzwyczaić.
Nie lubił imprez nie pił nie palił nie słuchał tej samej muzyki nie oglądał tych samych filmów. Miał dwie pasje malowanie i śpiew i to z ludźmi z tych kręgów był w stanie się zaprzyjaźnić. I wszyscy oni twierdzili uparcie że ma ogromny talent którego on nigdy nie zauważył i który według Adama zwykle wpędzał go w kłopoty tak jak teraz.
Zapatrzył się  na jakieś uliczne przedstawienie i cała klasa gdzieś mu zniknęła. Zaczął już  panikować bo zauważył też że bateria w telefonie całkiem mu się rozładowała.  To nie była dobra sytuacja. W Krakowie był raz jako dziecko jeszcze z rodzicami. Ostatnia wyprawa z tatą. Miał może 7 lat.

-Przepraszam- Marco nie mógł już patrzeć na cierpienia chłopca. Nie rozumiał ich. Wiedział że się obawia i czuje nie na miejscu ale nie wiedział dlaczego.
-Tak?- Z bliska był jeszcze wspanialszy a te oczy będą się mu śnić po nocach
-Wyglądasz na zagubionego- uśmiechnął się
-Bo..zgubiłem się- zarumienił się i spuścił wzrok. Przystojny mężczyzna to nic dobrego szybko się zakochiwał a później miał złamane serce- jestem na szkolnej wycieczce i ... zagapiłem się...- tylko że od nieznajomego bił spokój dobroć i coś niemal krzyczało w nim żeby mu zaufał, że tym razem wato
-Nie martw się. To nie jest dobry wygląd dla ciebie- Marco wyciągnął rękę by dotknąć policzka chłopca. Na szczęście ten nie odskoczył a on sam jęknął cicho. Przez jakiś czas patrzyli sobie w oczy. Filip nie do końca rozumiał co się dzieje ale nie chciał przerywać tego wspaniałego ciepłego uczucia które wypełniło go gdy patrzył w oczy mężczyzny.
I nagle został mocno popchnięty do przodu przez dzieciaka na rowerze i wpadł w silne ciepłe ramiona nieznajomego
-Przepraszam- zarumienił się i dość niechętnie odsunął
-Nie twoja wina- uśmiechnął się- Jestem Marc
-Filip- podał mu rękę- na prawdę muszę ich poszukać- z jakiegoś powodu nie chciał jednak odchodzić od mężczyzny
-Pomogę ci- zaoferował się Książę ale gdy chłopiec spojrzał na niego nieufnie znów musiał użyć swoich mocy by się go nie bał.  Nigdy nie miał aż takich problemów by ktoś mu zaufał. Te czasy były bardzo zimne i pod wieloma względami gorsze niż te w których się urodził. A podobno ludzie sądzili inaczej ale może to przez te wszystkie udogodnienia których mają teraz aż nad to i zatracili się w nich. Filip był jednak inny. Taki wrażliwy i biła od niego delikatność. Musi być przy nimi to jak najdłużej. Nawet nie chciał myśleć co będzie gdy chłopiec będzie musiał wracać. Dobrze że ojciec oddał mu wszystkie zdolności może przecież przez długi czas być niewidzialny i nie potrzebować niczego.
-Dziękuję- Filip obdarzył go jeszcze jednym ciepłym uśmiechem i Marco nie pragnął niczego bardziej niż zamknąć chłopca w ramionach porwać do swojego domu i nie wypuszczać na wieki
-Przyjemność po mojej stronie- wyjąkał tylko niezdarnie zastanawiając się czy coś takiego przydarza się wszystkim i kiedy zniknie zdenerwowanie bo wcale nie podobała mu się ta niepewność.

Filip mimo miłego towarzystwa zaczął tracić nadzieje przeklinał sam siebie że nie zapisał sobie nawet gdzie się zatrzymają bo mógłby tam pójść i  w spokoju chociaż się rozpakować albo dać odpocząć zmęczonym już nogą. Na dodatek chciało mu się płakać. Często łapał się na tym że myślał o sobie jako o przypadku beznadziejnym. Nie lubił tego jaki jest ale nie potrafił zmienić. Nic dziwnego że ciągle pakuje się w takie a nie inne sytuacje i gdyby nie przyjaciel za pewne byłoby jeszcze grzej. Teraz właśnie przydałby mu się Adam który potrafiłby trzeźwo ocenić nie tylko sytuacje ale i nowo poznanego mężczyznę. Bo i tu bardzo mu pomagał i nie dał się wykorzystać.

-Filip!- Nagle obaj usłyszeli czyjś głos- tu jesteś stary- z jednej z restauracji wybiegł wysportowany wysoki opalony chłopak zupełne przeciwieństwo przyjaciela- dzwonię i dzwonię
-Bateria padła- wyszeptał spuszczając wzrok
-Dostanę przez ciebie zawału-westchnął Adam kładąc mu rękę na ramieniu  i dopiero teraz zauważył nieznajomego- Mam go spławić?- Wyszeptał mu do ucha
-Nie- uśmiechnął się i odwrócił do mężczyzny- Dziękuję za pomoc
-To czysta przyjemność- przyjaciel Filipa przez chwilę łypał na niego groźnie po czym rozluźnił się nie bez pomocy magii oczywiście ale Marco był zadowolony że chłopiec ma tak lojalnego i oddanego przyjaciela
-Chodź z nami- Adam już zdecydował- za uratowanie tego malucha należy ci się chociaż kawa
-Wcale nie jestem mały- Filip założył ręce na piesi i wydął usta. Przyjaciel właśnie go ośmieszył a za to należy się okrutna kara. Niech tylko będą w pensjonacie. Adam popamięta
-Z przyjemnością- Książę położył rękę na ramieniu chłopca a temu od razu polepszył się nastrój- o ile Filip się zgodzi
-Miałem to zaproponować- i sam nie wiedział kiedy wziął mężczyznę za rękę i weszli tak do budynku. Adam przed nimi z ogromnym uśmiechem na twarzy. Tym razem nie musi martwić się o przyjaciela. Mężczyzna nie ma złych zamiarów. Mimo że doskonale wiedział że nie jest człowiekiem. Tej istocie tak czystej i dobrej może powierzyć malucha. Jego podopieczny jest w dobrych rękach. Nie był jednak pewny czy tamten go rozpoznał ale jeśli nie to tym lepiej. Istoty magiczne nawet między sobą wolą pozostać długo w ukryciu. Tak jest bezpieczniej dla nich samych i dla ludzi wokół. A on przecież dowie się czym jest nieznajomy i zdecyduje co dalej. Teraz jednak mógł być spokojny o Filipa. Ten jeden jedyny raz.

Mraco coś nagle tknęło i raz jeszcze powędrował do umysłu postawniejszego chłopak i uśmiechnął się nieznacznie gdy odkrył prawdę. Zyskał sprzymierzeńca i obrońcę ukochanego a do tego istoty tego rodzaju służą pod rozkazami jego ojca. Nie rozpoznał go tylko dlatego że w połowie był człowiekiem co osłabiało jego zmysły. Wiedział jednak że Marco jest kimś więcej a to wystarczyło.
Filip stanowił coraz większą zagadkę. Nie często się zdarza że jeden człowiek przyciąga do siebie tyle magicznej energii. Był zaintrygowany i pragnął chłopca jeszcze mocniej chociaż chwilę temu nie był pewny czy jest to wogóle możliwe.