piątek, 25 października 2013

Rozdział 12

Od ich pierwszego razu minęło już kilka miesięcy.
Sex w ich związku niczego nie zmienił. Marco wciąż uważał Filipa za najwspanialsze stworzenie na świecie. A chłopak kochał mocniej niż kiedykolwiek.
Czarne Sale pod wpływem nowoczesnego spojrzenia Filipa odżyły. Saga uwielbiała opowieści o nowym świcie o tym jak się tam żyje kobietom, o strojach. Ulvar stał się jednym z najlepszych przyjaciół Filipa. Nie zastąpił Adama ale spędzali ze sobą wiele czasu i dogadywali się wspaniale.
Chłopak przyzwyczaił się do jego strasznego wyglądu i już nie wyobrażał sobie że to tylko złudzenie.
Lucyfer odnalazł wspólny język z ukochanym syna w postaci historii. Owszem Pan Piekła znał ją lepiej ale mimo to był zaskoczony tym co wiedział chłopak.
Marco miał bardzo dużo pracy i  często ubolewał nad tym że nie mogą spędzać ze sobą każdej sekundy ale gdy już mieli dla siebie czas było pięknie. Spacery, kąpiele, czy nawet leżenie i czytanie sobie na głos w łóżku pod kocem. Kochali się często i po kilku tygodniach Marco zdobył się na odwagę i pozwolił ukochanemu wejść w jego ciało.
Dla nich obu było to nowe doświadczenie ale koniec końców stwierdzili że wcześniejszy układ odpowiada im bardziej.

Jeżeli było coś co przyćmiłoby szczęście Filipa to tęsknota za przyjacielem i za matką. Często pytał o nich te demony które Marco wyznaczył do pilnowanie tej dwójki i był zadowolony że tak dobrze im się wiedzie.
Adam spotkał w Krakowie Liv która po zniknięciu Marco i Luka została tam i nawet sprowadziła swoją kuzynkę żeby nie czuć się samotna. Ludzie Lodu nie mogli być sami przez dłuższy czas.
Przyjaciel zakochał się w dziewczynie bez pamięci. Wiele ich łączyło i byli wspaniałą parą. W końcu odnalazł szczęście.
Mama zmieniła dom na małe mieszkanko w centrum Rzeszowa i znalazła pracę w sklepie za rogiem to może nie było dużo ale w końcu odnalazła spokój i nawet przyjaciółkę która swatała go ze swoim bratem. Mężczyzna prowadził mały gabinet weterynaryjny i był wdowcem z dwójką dzieci. Bardzo ją polubił i dbał o nową znajomość. Filip trzymał za nich kciuki.

Chłopak spotkał też Duchy Opiekuńcze rodziny. Ci wszyscy wspaniali panowie z dawnych czasów i te piękne damy wszyscy obdarzeni wspaniałymi mocami.
Lubił ich wszystkich ale nie często się tu zjawiali.

-Kochany wszystko dobrze?- Marco obudził się właśnie i zobaczył że ukochanego nie ma w łóżku tylko siedzi na dużym parapecie przy oknie wychodzącym na ogród. Chłopak zwrócił twarz ku niemu. Miał policzki mokre od łez ale uśmiechał się lekko
-Wciąż nie mogę uwierzyć że jestem taki szczęśliwy. Boję się że się obudzę i wszystko będzie jak dawniej- książę znalazł się obok niego i przytulił go do siebie mocno całując policzki i zlizując słone kropelki
-To wszystko prawda mój kochany i tak już będzie zawsze- spojrzał mu w oczy- zrobię wszystko by sprawić żebyś był szczęśliwy, żeby niczego ci nie zabrakło
-Mam wszystko tu i teraz- w końcu odwzajemnił uścisk- Zabierz mnie do łóżka- wyszeptał
-Co tylko rozkażesz- uniósł go w silnych ramionach i  już kilka sekund później z ich sypialni dało się słyszeć jęki rozkoszy i westchnienia.
Życie było wspaniałe i takie już pozostanie.




                                                         

                                                                         KONIEC


Moi drodzy. Muszę z przykrością stwierdzić że to opowiadanie mi... nie wyszło. Nie jestem z niego zadowolona. Mimo to mam nadzieje że komuś jednak się spodobało. Dajcie mi znać.

Dziękuję za wszystkie komentarze i wsparcie.

Wciąż kontynuować będę:
http://opyaoisag.blogspot.com/ Zakochany Pierwotny i uciekający Opiekun
 http://opyaociw.blogspot.com/ Miłość i wojna

środa, 23 października 2013

Rozdział 11*

Filip rozejrzał się po wspaniale przygotowanej przestrzeni.
Marco przeszedł samego siebie. Byli na dachu najwyższego budynku jaki kiedykolwiek widział. Wokół były materace i poduszki. Gdzieś w rogu stał również stolik który uginał się pod wieloma rzeczami których nie był w stanie teraz rozpoznać. Wiedział też że są pod niewidzialną przeźroczystą kopułą która dawała ciepło ale mogli obserwować gwiazdy.
To jednak wcale nie sprawiało że martwił się mniej. Nigdy wcześniej niczego takiego nie robił. Owszem znajdywał się w podobnych sytuacjach ale zawsze były one niebezpieczne i niczego nie wnosiły. Teraz jest tu z ukochanym mężczyzną. Wiedział oczywiście że Marco nie miał wielkiego doświadczenia w tych sprawach ale i tak maił większe od niego.
-Skarbie- mężczyzna przytulił go do siebie- czemu tak bardzo się denerwujesz?
-Chcę tego bardzo- uśmiechnął się do niego- Ale boję się... Ty masz znaczy byłeś z tą kobietą...
-Kochany- Marco przerwał mu pocałunkiem- tamto się nie liczy. Kocham cię i to ty jesteś dla mnie najważniejszy. I nauczymy się tego na wzajem- poprowadził go do góry poduszek.
Filip miał jedna rację. Nie znał się na tym. Wiedział że jego chłopiec jest piękny i zasługuje na wszystko co najlepsze i dlatego postara się zrobić wszystko jak najlepiej. Zaczął powoli go całować i gdy poczuł drobną dłoń wsuwającą się pod jego koszulę sam jęknął zaskoczony ale zrobił to samo. Owszem kilka razy widywał go niemal bez ubrania ale zwykle bał się go dotknąć. Długa samotność i chęć bycia z ukochanym mogłaby sprawić że zrobi mu krzywdę. Teraz liczyła się tylko miękkość jego skóry pachnące włosy, wspaniałe usta które teraz całowały go delikatnie po całej twarzy.
Filip drżał pod najmniejszym najdelikatniejszym dotykiem. W spodniach zrobiło mu się niemiłosiernie ciasno i bardzo chciał więcej.
-Marco- jęknął po chwili kładąc się na poduszce- Proszę
-Spokojnie- ale mężczyzna zaczął już rozbierać ukochanego. Sam zapomniał o sobie o tym jak bardzo pragnął uwolnić swój pulsujący członek z ciasnych spodni. Miał ochotę się dotykać, dotykać ciepłej delikatnej skóry chłopaka. Nigdy nie czuł takiej chęci takiego pożądania takiego gorąca.
Pochylił się nad ukochanym i  pocałował ciemny guziczek na jego piersi. Filip jęknął głośno i wygiął ciało w łuk
-Więc zrobiłem dobrze?- Uśmiechnął się do niego czule
-Bardzo- przyciągnął go do siebie i pocałował namiętnie. On sam również zaczął dotykać go coraz śmielej i sam natrafił na twardy sutek który ścisnął między palce. Sam Marco złapał głośno powietrze i tym razem zabrał się za pieszczoty coraz śmielej.
Wciąż mieli na sobie spodnie i w końcu Filip sięgnął między ich krocza. Rozpiął najpierw spodnie ukochanego a później swoje. Marco przestał go całować i odsunął się by rozebrać ich obu.
Gdy  zobaczył chłopaka w całej jego okazałości aż zaparło mu dech. Nic nie było piękniejszego od ukochanego. Filip zarumienił się mocno i odwrócił twarz. Nie zrozumiał tego spojrzenia
-Wiem to nic....- zaczął speszony
-Kochany w całym moim długim życiu nie widziałem niczego piękniejszego- na potwierdzenie tych słów znów znalazł się nad nim i zaczął całować.
Tym razem ich członki ocierały się o siebie już bez żadnych osłon i doprowadzały ich do szału.
-Wejdź- jęknął Filip jak w gorączce- Proszę- na te słowa mężczyzna nie mogąc już dłużej czekać wymamrotał jakieś formułki i uniósł się przyjmując wygodniejszą pozycję. Wiedza książkowa była niczym w porównaniu z czymś tak wspaniałym. Nogi chłopaka znalazły się nagle na jego ramionach a on nakierował swój członek na ciasną dziurkę.
Filip niecierpliwie szarpnął biodra do przodu i zamknął oczy gdy czubek potężnej erekcji ukochanego wsunął się w jego ciało. Nie było bólu a przyjemność oszołomiła go na kilka sekund tak bardzo że nie mógł oddychać. Marco gdy poczuł wokół siebie ciepłe ścianki. Z każdym ruchem, każdym oddechem zaciskały się coraz bardziej
-Otwórz oczy skarbie- szepnął mu do ucha. Chłopak spojrzał w oczy ukochanego i świat eksplodował.  Teraz właśnie w tej chwili byli ze sobą na prawdę. Dzielili nawet emocje. Książę zaczął się powoli poruszać  i całował Filipa po całej twarzy. Jego ręce błądziły po ciele ukochanego a chłopak zaciskał swoje na szyi mężczyzny.
Obaj wiedzieli że to wszystko skończy się za kilka krótkich chwil. Członek chłopaka drażnił brzuch mężczyzny, czuł na nim lepką ciecz
-Kocham cię , tak bardzo cię kocham- jęknął Filip ze łzami w oczach i doszedł z głośnym jękiem
-Nie tak bardzo jak ja kocham ciebie- jeszcze jeden pocałunek i jego ciałem wstrząsnął potężny orgazm. Nic się z tym nie równało. Nie mogło.

-Zaczyna świtać- Marco wiedział że Filip zaczyna się budzić, słyszał też jak burczy mu w brzuchu i jak zabawnie marszczy nos
-Tak- chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się do ukochanego
-Musisz coś zjeść- mężczyzna pocałował  go czule w ramię i zaczął się podnosić
-Zostań- chłopak jednak go przytrzymał
-Kochany...- ale poddał się szybko i tylko przytulił do siebie ukochane ciało. Tego pragnął przez te wszystkie lata.
-Zjemy później a teraz cii....- pocałował go- chcę obejrzeć wschód słońca
-Co tylko rozkażesz mój piękny książę- Maco okrył ich tylko kocem i w milczeniu obserwowali zmiany na niebie i jak świat budzi się do życia.
Teraz już nic ich nie rozdzieli. Filip wiedział że warto było oszczędzać tą chwilę dla kogoś wyjątkowego kogoś kto go pokocha. A Marco takie właśnie był.
Uśmiechał się tylko i cieszył bliskością. Wiedział że mężczyzna robi to samo.

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 10

Filip już od tygodnia mieszkał w Czarnych Salach i było mu tu dobrze jak nigdzie i nigdy.
Nawet gdy jego rodzina była szczęśliwa on wciąż czuł niewielkie uczucie pustki. Teraz nawet gdy całymi dniami siedział w najpokaźniejszej bibliotece jaką mógł sobie wyobrazić i czytał Kroniki Ludzi Lodu wiedział że Marco jest w pobliżu  i ta świadomość właśnie sprawiała że czuł się tak wspaniale.
Same losy rodziny ukochanego były fascynujące i długie. A on właśnie takie książki lubił.
Poza czytaniem malował oczywiście, ale tym razem nie skupiał się na wyobraźni tylko malował wszystko dookoła. A Saga dostarczała mu wspaniałych tematów.
Miasto było ogromne i bogate. Pośród Upadłych Aniołów którzy wyglądali jak ludzie w ulepszonej piękniejszej wersji, widywał też przeróżne stworki, często z rogami i ogonami ale wszyscy traktowali go miło i z wielkim szacunkiem jak przyszłego księcia którym przecież był. Co nie do końca wciąż wsiąknęło w jego świadomość.
Rodzina Marco zaskoczyła go najbardziej.  Saga była radosną młodą kobietą z którą mógł godzinami rozmawiać o literaturze czy sztuce.
Lucyfer gdy tylko mijał go na korytarzu czy w ogrodzie był dla niego bardzo miły uśmiechał się i pytał o to jak się czuje i czy niczego mu nie brakuje.
Urval był dla niego największą zagadką. Bał się jego wyglądu i wiedział że za życia zrobił wiele złego. Teraz jednak był wesołym mężczyzną, kochał żonę i dziecko. A do niego zawsze był uśmiechnięty i starał się go zabawiać na wszystkie sposoby, chłonął również wszystkie opowieści o nowym świecie. Gdy tak siedzieli i rozmawiali Filip często zapominał o jego strasznym wyglądzie.
Natomiast Marco... na samą myśl o tym wspaniałym mężczyźnie robiło mu się gorąco. Często również myślał o tym żeby w końcu skonsumować ich związek. Za każdym razem gdy go dotykał nawet bardzo niewinnie drżał na całym ciele. Książę robił wszystko by niczego mu nie zabrakło by nie musiał o nic prosić.

Filip doszedł w końcu do historii czasów w których urodził się Marco i zastanawiał się czy czytać dalej. Przecież to żywa ukochana osoba.
Odłożył książkę i przeciągnął się na miękkim wygodnym fotelu. Koc zsunął się na podłogę i już miał się po niego schylić gdy stanął przed nim książę
-Mam nadzieje że nie musiałeś długo czekać- musnął wargami jego policzek
-Nie- uśmiechnął się do niego- To jakie masz na dziś atrakcje?
-Wiem że tęsknisz za przyjacielem dlatego może udamy się na Ziemię
-Ale podobno nie można tak cięgle- przygryzł wargi. Marco pogłaskał go po policzku
-Dla ciebie wszystko- odpowiedział -ale wiesz że musimy być ostrożni.... No chyba że chcesz pójść sam
-Daj mi godzinkę na start i dołącz do mnie- przytulił się do niego i ucałował szeroki tors
-Widzę że dotarłeś do moich czasów- mężczyzna nagle tak manewrował ich ciałami że teraz to on siedział na fotelu z ukochanym na kolanach
-Tak i chyba nie będę dalej czytał- uwielbiał ciepło jego ciała spokój jakim emanował i uczucie jakim go obdarzał
-Czemu? Jest jeszcze wiele ciekawych historii- głaskał go po włosach po szyi i ramionach
-Ale nie chcę czytać o tobie czy twoim bracie przecież was znam- zarumienił się lekko
-Dobrze ale mam zawsze możesz ominąć te części.- spojrzał na zegar stojący w rogu sali- Portal otworzy się za 40 minut....- na te słowa Filip wstał pośpiesznie
-Prysznic, przebrać- wymamrotał jakby do siebie i zostawił rozbawionego Marco samego.

Adam zwolniony ze swoich obowiązków miał  teraz dużo czasu dla siebie i zaczął się rozglądać za własnym życiem. Owszem miewał miłostki ale to nigdy nie było nic trwałego. Miał pod okiem Filipa a jego Aura przyciągała zawsze najgorsze szumowiny. Teraz mając 19 lat zaczął się zastanawiać nad tym czego on sam chce.
Tego dnia wybierał się właśnie do klubu gdy poczuł lekki wiatr tuż za swoimi plecami.
-Cześć cześć- przyjaciel rzucił mu się w ramiona i tylko dzięki wieloletnie praktyce go złapał i sam nie stracił równowagi
-A co ty tu robisz?- Zapytał stawiając mniejszego chłopaka na dywanie
-Odwiedzam najlepszego przyjaciela- spojrzał na niego- Wychodzisz gdzieś?
-Wiesz muszę się w końcu rozglądnąć za kimś na stałe- uśmiechnął się do niego- A jak się miewa najnowszy Książę Piekła?
-Zabawne- Filip usiadł na łóżku między stertami ubrań- To tak nie wygląda. Ale jest wspaniale- uśmiechnął się
-A Marco?- Przysiadł obok- wiesz to niby jest sam Władca ale jeśli....
-Nawet jeszcze ze sobą nie spaliśmy- roześmiał się- Ale mam nadzieje że w końcu. Przeszkadzam ci?
-Wcale. A Lucyfer to jego się obawiałeś?
-To w całkiem fajny facet  i chyba mnie lubi. Moja mama co z nią?- O to musiał zapytać
-Uważa że jesteś na studiach i nawet podjęła pracę. Oczywiście magia dużo tu pomogła. Marco wyleczył ją z alkoholizmu ale przecież przez lata niczego nie robiła. Mam na nią oko i wiem że w końcu odnajdzie szczęście ale jak tu jesteś może nie odwiedzaj jej jeszcze. To będzie szok dla niej ale i dla ciebie.
-Po prostu obserwuj ją- uśmiechnął się łagodnie- Gdzie dziś wychodzimy?
-Do Arkany- zmienił jeszcze koszulę-Tylko grzecznie bo ja już nie jestem za ciebie odpowiedzialny
-Nie ma sprawy Marco do nas dołączy za jakiś czas.

Filip trzymał się na uboczu i tylko obserwował tańczące pary. Sam pił lekkie piwo i czekał na ukochanego który zaczął już się spóźniać. Jego przyjaciel tańczył z jakąś rudowłosą niedużą ale ładną dziewczyną i zauważył że na prawdę odżył nie musząc  na każdym kroku go pilnować.
Raz jeszcze spojrzał zirytowany na zegarek i nagle jakiś cień przesłonił mu światła. Podniósł głowę
-Mam nadzieje że nie jesteś pijany- Marco wyglądał bardzo sekownie. Miał na sobie czarne spodnie i zieloną koszulę która odsłaniała wszystkie jego mięśnie.  Nagle stwierdził że on sam ubrany na jasno wyglądał źle
-Nie- zrobił mu miejsce- Ale długo cię nie było- przytulił się i przymknął oczy
-Zaklęcie nie podziałało tak jak powinno i musiałem was znaleźć - wziął ze stołu szklankę i powąchał- tobie chyba już wystarczy
-Czemu?- Spojrzał na niego nagle trzeźwo
-Bo mam dziś dla ciebie coś specjalnego- polizał go w szyję i Filip nagle otrzeźwiał
-Ale mówiłeś że...
-A myślisz że jestem tak zimny? Chcę być z tobą chciałem od pierwszego spotkania ale chciałem żebyś i ty był pewny.
-Dawno jestem- pocałował go najpierw bardzo delikatnie i czule ale gdy poczuł język mężczyzny na wargach ośmielił się bardziej i wylądował na kolanach ukochanego.
-Myślę że wy powinniście już iść- Adam ze swoją nową znajomą usiadł obok
-Ale...- Filip zaczął nagle. Przecież przybył tu do niego żeby spotkać się z przyjacielem
-Zostajemy jeszcze na Ziemi- wyszeptał Marco i to w końcu go przekonało.
Wstali pośpiesznie i w oka mgnieniu opuścili klub.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 9

Filip stał przed lustrem już dobrą godzinę i przymierzał wszystko to co znalazł w szafie.
Bardzo bał się te uczty. Mimo że poznał już mamą i brata  Marco został mu jeszcze ojciec. Nigdy nie był religijny ale chyba nie było człowieka który nie słyszałby o Lucyferze. W takiej czy innej formie.
Ktoś zapukał do drzwi.

- Jesteś już gotowy?- Marco ubrany był skromnie ale z klasą. Materiałowe ciemne spodnie opinały umięśnione nogi a luźna koszula opadała aż za pośladki. Biała wyszywana cieniutką złotą nitką.
-Chyba tak- zagryzł wargi
-Nie musisz się niczego obawiać- podszedł do niego i pocałował w czubek czoła- wyglądasz wspaniale
-Wcale nie- ale przecież wszystek ubrania były w podobnym stylu nie mógł tylko dobrać odpowiedniego koloru. Mężczyzna wziął z toaletki szczotkę do włosów i zaczął czesać jego brązowe długie loki- Twój brat.... czemu on tak wygląda? Bo to twoja prawdziwa postać tak?
-Tak. Tu nasz wygląd odzwierciedla nasze najlepsze cechy- związał mu włosy czerwoną tasiemkom i pocałował go w szyję obejmując czule
-Więc czemu?
-Urval  był Dotknięty i to do śmierci. Dopiero kilkanaście lat temu się nawrócił i tu zamieszkał. A co do wyglądu... Jakoś nikt nie zwraca na to uwagi. Owszem są tacy co przeżywają szok, ale wiesz mi jest dobrym człowiekiem. Tu nawet się zakochał i założył rodzinę. W końcu mu się udało. Kochałem go zawsze bardzo i bolało mnie to co robi z życiem
-Ale teraz jest już dobrze- odwrócił się w jego ramionach i wspiął na palcach. Po czym pocałował go w policzek
-Tak jak zawsze tego chciałem- pogłaskał go jeszcze- Chodź dawno nie jadłeś
-Chyba masz racje- Filip przyległ do ukochanego mężczyzny szukając otuchy i w końcu opuścili sypialnie.

Jadalnia przystrojona była kwiatami a stół uginał się od znanych mu przysmaków. Były też potrawy których nie potrafił rozpoznać.
Przy stole siedziało tylko kilka osób. Saga uśmiechała się do niego. Ulvar rozmawiał z jakąś ładną niewysoką kobietą na której kolanach siedziało małe dziecko.
I w końcu jego oczy powędrowały na milczącego mężczyzną który popijał wino ze złotego pucharu. Był  jeszcze przystojniejszy od syna a biła od niego taka władza że po kilku sekundach spuścił wzrok. Miał długie ciemne oczy i czarne oczy. Twarz zaciętą, ściągnięte brwi. Sam był duży i wydawał się bardzo niebezpieczny.
-Więc to jest twój chłopiec- odezwał się wstając powoli wciąż łypiąc niebezpiecznie na nowo przybyłych. Marco ścisnął małą dłoń chłopca a sam Filip zrobił krok w tył chowając się za ukochanym
-Tak ojcze- odezwał się dumnie
-Musisz być wyjątkowy. Mój syn już nie cierpi a to dla mnie najważniejsze. Witaj w rodzinie- wyciągnął przed siebie rękę a Filip z bijącym sercem bardzo powoli zrobił to samo. I nagle nie wiedział nawet kiedy znalazł się w potężnym uścisku Władcy Podziemia- Jesteś dla niego stworzony- szepnął mu do ucha- wszystko co działo się w twoim życiu prowadziło do tego momentu- wypuścił go z ramion- Siadajcie i jedźcie.
Marco objął zaborczo ukochanego i w końcu zasiedli do stołu.
Filip był w głębokim szoku. Cała rodzina wydawała się bardzo sympatyczna. Sam Lucyfer pod maską twardego władcy okazało się że sympatycznym człowiekiem.
Gdy przyzwyczaił się do wyglądu Ulvar'a ten bawił go kawałami i opowieściami z dawnych czasów. Wiele z nich było krwawych ale i tak bardzo mu się podobały.
Jego żona była Upadłym Aniołem. Cicha i spokojna. Piękna i zakochana w mężu jak nikt.

Chłopaka jeszcze przed końcem kolacji zaczęła bardzo boleć głowa. To wszystko było za dużo. Za szybko. Jego życie zaczęło się układać i to w Piekle. Wiedział że bardzo kocha Marco ale zaczął się obawiać czy jest go godzien. Opowieści o  tym co na Ziemi zrobił ukochany były po pierwsze niesamowite a po drugie z nich wyłaniał się inny obraz mężczyzny. I chyba nigdy nie dowiedziałby się jak ten łagodny spokojny mężczyzna może być stanowczy i silny.
-Wszystko dobrze?- Zapytał nagle Marco
-Tak- uśmiechnął się do niego- tylko boli mnie głowa
-Chodźmy więc- wstał- jest późno
-Chyba- ziewnął i przyłożył rękę do skroni. Nagle został uniesiony w silnych gorących ramionach ukochanego.

Weszli do jego  sypialni i zapaliło się kilka świec tak żeby było coś widać ale żeby światło nie raziło oczu chłopca.
-Bardzo się bałeś?- Zapytał gdy położył go na łóżku i sam usiadł obok
-Tak ale twoja rodzina jest wspaniała- uśmiechnął się do niego- Czy moja mama....
-Kochany mój z nią będzie wszystko dobrze- pocałował go- No i przecież jeszcze ją zobaczysz
-I mam nadzieje że będzie szczęśliwa- przytulił się do niego- A Adam?
-Twój przyjaciel. Gdybym nie znał prawdy byłbym zazdrosny- przykrył ich obu miękkim kocem
-Wszyscy zawsze coś podejrzewali.... Masz może te wasze księgi?
-Jutro skarbie pokarzę ci bibliotekę- pstryknął palcami i światło zgasło- Wciąż nie mogę uwierzyć że tu jesteś, że jesteśmy razem
-I ja też- Filip podniósł się i pocałował go w usta. Niezdarnie wsunął w miękkie wargi swój język. Mężczyzna jęknął cicho i objął ukochanego- Chcę być z tobą- wyszeptał
-Jesteś- Marco odsunął go delikatnie i spojrzał w oczy. On przecież widział w ciemności. I bardzo podobało mu się to co widzi. Zarumienione policzki, roziskrzone oczy i nabrzmiałe wargi.
-Wiesz co mam na myśli- położył mu głowę na piersi i wsunął dłoń pod tunikę. Marco jednak zatrzymał ją w połowie drogi.
-Mamy całą wieczność- pocałował jego palce- A dziś jesteś zmęczony i wciąż w lekkim szoku. A ja chcę żeby nasz pierwszy raz był wyjątkowy....
-Nie będzie tak jak miałeś wcześniej- obiecał Filip
-Nie bo ciebie kocham- jeszcze jeden pocałunek- śpij już
-Zostaniesz?- Zapytał po chwili ciszy
-Zawsze- przytulił go jeszcze mocniej i po kilku chwilach obaj spali.

Żaden z nich nigdy nie był taki szczęśliwy. A ich życie dopiero się zaczyna.



#################################################################################
Kochani. Bardzo martwię się małą ilością komentarzy. I mój wen ucieka:( Pomóżcie mi go złapać i dajcie znać co myślicie o notce:)

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 8

Filip rozglądał się po bogato urządzonej sypialni i pił bardzo powoli słodkie wino.
-Co jej zrobiłeś?- Zapytał w końcu Marco spoglądając na niego
-Twojej mamie?- Chłopak pokiwał głową- Dałem jej spokój. Wie że żyjesz i wie że jesteś szczęśliwy ona również się pozbiera- uśmiechnął się do niego- Co do Dariusza on już się do niej nie zbliży....
-Ale wciąż żyje- odłożył kielich
-To niedługo się zmieni- mężczyzna usiadł obok niego na miękkim dużym fotelu- Chciałem cię tylko zabrać w bezpiecznie miejsce-na to Filip się roześmiał ten perlisty czysty śmiech  który tak bardzo go urzekł za pierwszym razem
-Piekło jest bezpieczne i twój ojciec... ciągle trudno mi w to uwierzyć.....- przygryzł wargi
-On nigdy nie był zły. To krzywdzący stereotyp....- chciał jeszcze coś powiedzieć ale ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeli na siebie i Filip kiwnął głową.
-Wejdź- Marco nie odsunął się od niego tylko wyciągnął swoją ciepłą rękę i nakrył nią drżącą dłoń ukochanego. Wiedział że bardzo się denerwuje.
Do komnaty weszła piękna młoda kobieta o ciemnych włosach aż do pasa i zielono brązowych wesołych oczach. Ubrana w czerwoną długą suknie
-A więc  to jest  twój specjalny chłopiec- podeszła do nich powolnym krokiem. Marco wstał i pociągnął za sobą Filipa
-Kochany to jest moja matka Saga Simon z Ludzi Lodu i ukochana żona Lucyfera. Mamo a to jest Filip- uśmiechał się do nich. Chłopak patrzył na kobietę spłoszony rumieniąc się lekko i spuszczając głowę.
-Onieśmielasz go- roześmiała się- Dziecko tu nie musisz się niczego obawiać- przytuliła go do siebie a on ku własnemu zaskoczeniu nie zadrżał chociaż zwykle tak bardzo bał się dotyku obcych ludzi.
-Dziękuję pani- wciąż się rumienił ale był już spokojniejszy
-Mów mi Saga...pani to brzmi tak staro- jeszcze raz roześmiała się perliście- Dziś wieczorem wydajemy ucztę by powitać cię w rodzinie i nie dyskutuj ze mną synu- dodała gdy Marco otworzył usta.
-Nie trzeba- zaczął Filip
-Przez ostatnich kilka lat nic się tu nie działo daj starej kobiecie tyle radości- westchnęła dramatycznie
-Chętnie bym coś zjadł- tym razem uśmiechnął się do niej ostrożnie
-Dobrze- z tymi słowami Saga wyszła nucąc coś cicho

-Jest całkiem miła- Filip znów usiadł- A twój ojciec?- Wrócił do tematu
-Jak wiesz to Bóg stworzył Świat i ludzi. Po czym zostawił ich własnemu losowi. Mojemu ojcu to się jednak nie podobało i chciał pomagać. O to właśnie był ten cały bunt i to strącenie z Nieba. Od tego czasu Lucyfer pomaga....
-To chyba bardzo skrócona wersja wydarzeń- przerwał mu chłopak
-Bardzo- Marco zwrócił się do niego- wszystko co będziesz chciał wiedzieć jest w kronikach albo możesz go zapytać- uśmiechnął się
-Poczytam- przytulił się do niego- A te kobiety.... te duchy?
-Ta ciemnowłosa to Sol wielka czarownica rodu. Kocha całą naszą rodzinę i zrobi dla niej wszystko. Była naznaczona złem i owszem kilka rzeczy.... w każdym razie na sam koniec wszystko dobrze się ułożyło jest potężnym sojusznikiem. A Ta jasnowłosa to Tula równie  potężna i obie upodobały sobie ciebie- pogłaskał go po policzku- tęskniłem
-I ja za tobą. Śniłem o tobie i płakałem po nocach- przyznał Filip tuląc się mocniej do niego
-Teraz już nic nas nie rozdzieli- Marco tego był pewny- Moja sypialnia jest za tymi drzwiami- wskazał na ciemne zdobione drewno- jeśli będziesz czegoś potrzebował....- mężczyzna przerwał bo usta chłopca przywarły do jego. Najpierw bardzo nieśmiało ale za chwile gdy on sam zaczął oddawać pocałunek poczuł język wsuwający się w jego wargi.
Marco popchnął go na pościel i nakrył go własnym ciałem. Nigdy nie był taki zachłanny taki namiętny ale ciało ukochanego przyciągało go jak największy magnes świata jakaś siła ciągnęła go do niego musiał go zdobyć.
Filip jęknął gdy usta mężczyzny przeniosły się na jego szyję i Marco oprzytomniał. Spojrzał na niego uważnie. Chłopiec wyglądał pięknie. Zarumienione policzki, zamglone oczy i wyraz błogości na twarzy. Ubranie w nie ładzie i mógł zobaczyć blady ale ładnie uformowany brzuch.
-Czemu przerwałeś?- Zapytał zawiedziony siadając
-Kochany- Marco ujął jego dłoń i zaczął całować jego palce-  chcę żeby to nie był pośpiech. Kiedyś już zrobiłem coś takiego w pośpiechu bez przygotowania. Teraz jednak zależy mi dużo bardziej i chcę żeby wyszło jak trzeba
-Dobrze- Filip znów się położył- Jestem zmęczony
-Śpij kochany- znów go pogłaskał- Ja muszę jeszcze coś załatwić
-Bądź ostrożny- ale miał już zamknięte oczy i wtulał policzek w poduszkę.

Marco raz jeszcze  udał się na Ziemię by do końca załatwić sprawę z rodziną ukochanego.
Zaczaił się na Dariusza pod barem w którym spędzał niemal cały swój czas i gdy wychodził stanął przed nim w swojej prawdziwej postaci.
Mężczyzna gdy zorientował się kto przed nim stoi otrzeźwiał
-Nie masz władzy- on sam ukazał się jako demon. Żaden człowiek na szczęście ich nie widział.
-Nie masz racji- zagrzmiał i zanim zdołał się poruszyć położył mu rękę na ramieniu i demon przed nim zaczął płonąć.
Chwilę później przed jego stopami został już tylko popiół a on sam uśmiechał się delikatnie. Miał nadzieje że teraz matka Filipa wróci na właściwy tor i znajdzie to czego szuka.

Filip spał jeszcze gdy ktoś otworzył drzwi do sypialni i zaczął iść w jego stronę.
Otworzył oczy i stanął oko w oko z przerażającym potworem. Ubranym podobnie jak Marco.
Krzyknął przestraszony i wyskoczył z łóżka
-Ulvar co tu robisz?- Marco znalazł się obok drugiego mężczyzny
-Szukam ciebie bracie- wyszczerzył do niego zęby
-Filipie nie  musisz się go obawiać to jest mój ukochany brat Ulvar
-Brat?- Zdziwił się chłopiec
-Bliźniak- odpowiedzieli razem i Filip pokręcił tylko głową ale również się uśmiechnął
-Dziś widywałem już dziwniejsze rzeczy- znów wrócił na posłanie- A teraz sio ja chcę spać- i zamknął oczy.
Mężczyźni spojrzeli na siebie i roześmiali się cicho po czym wyszli z sypialni najciszej jak tylko potrafili.

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 7

Filip bardzo się na spędzenie dnia z przyjacielem ale gdy tylko wyszli z domu zaczęła go boleć głowa. W efekcie czego zdawało mu się że za każdym rogiem widzi Marco ale nie to było najdziwniejsze.
Gdzie nie gdzie zauważał też istoty jakby wyjęte z bajek.
-Dobrze się czujesz?- Adam dobrze wiedział że zaczyna się Widzenie a to przyjemne nie jest przyjemne
-Coś boli mnie głowa- zwrócił się do przyjaciela i cofnął nagle. Nie wyglądał jak on, był lekko zielonkawy z czerwonymi oczami
-Usiądź- byli przy ławce w parku- Filip ja nic ci nie zrobię
-Ale...- zaczął
-Pamiętasz jak ci obiecałem że będę cię chronić?- Chłopak kiwnął głową- To właśnie robię. Moja mama była z Szarego Ludku. Opiekujemy się specjalnymi ludźmi takimi jak ty- uśmiechnął się do niego
-A Marco?- Zapytał cicho patrząc na ręce
-Mówił prawdę- Adam uniósł mu twarz za podbródek- Boisz się mnie?
-Nie. Jesteś moim przyjacielem- przygryzł wargę- Prawda?
-Oczywiście że tak- uśmiechnął się- Dalej boli cię głowa?
-Mniej- wstał- To dużo do wzięcia na raz i na pusty żołądek
-I w końcu mówisz do rzeczy- i Adam się podniósł. Teraz już wyglądał normalnie co Filip przyjął z ulgą bo widok przyjaciela tak bardzo innego niż zawsze kręciło mu się w głowie

Marco obserwował ukochanego z uśmiechem. Siedział z Adamem w oknie restauracji i rozmawiali o czymś z ożywieniem. W końcu zdecydował się wejść do środka
-...Więc to to co się stało z tatą
-Przykro mi ale Dariusz.... to demon. Wiedziałem o tym i wiesz dobrze że starałem się robić wszystko by cię chronić ale nie mogłem zmusić się do odejścia mim że...
-Namawiałeś mnie bardzo- uśmiechnął się i ze zdziwieniem stwierdził że Adam wstaje. Odwrócił głowę i wstrzymał oddech. To był Marco ale jakiś inny. Biła z niego jakaś siła, wydawał się potężny ale emanował spokojem i mądrością
-Witaj Filipie- uśmiechnął się do niego i chłopak poderwał się na nogi
-Jesteś- w oczach miał łzy- Przepraszam, przepraszam
-Już cicho- położył mu dłoń na ramieniu- Nie powinienem tak tego robić. To było za dużo...
-Wciąż jest- zrobił krok do przodu i przytulił się do niego, niemal bezwiednie. A gdy silne ramiona oplotły go w szczupłej talii pierwszy raz od miesiąca odetchnął z ulgą
-Mój Książę- odezwał się Adam spokojnie-Byłem zbyt późno...
-Teraz Filip jest pod moją opieką przyjacielu- usiedli. Filip zrezygnował jednak z osobnego krzesła i wdrapał się na kolana mężczyzny
-Czemu mogę was widzieć?- Chłopak w końcu zadał to pytanie
-A to...- Marco pogłaskał go po miękkich włosach- to zasługa duchów mojego  rodu....
-To jeszcze duchy- wymamrotał i spuścił wzrok
-Dobre duchy-Adam i Marco odezwali się w tym samym czasie- Pozwolili Ci widzieć i zaakceptować prawdę- dokończył już sam Książę
-Tak mi głupio że wtedy....- ale nie skończył bo mężczyzna pocałował go lekko w usta
-A ja chciałem wyznać ci prawdę bo chcę cię zabrać do siebie- na te słowa Filip nagle zesztywniał
-Do piekła.....
-Do Czarnych Sal- wszedł mu w słowo Adam- to wieli zaszczyt i nie martw się nie umrzesz- uśmiechnął się do niego
-I będę mógł wrócić tu gdy będę chciał?... Znaczy żeby odwiedzić Adama....
-Zrobię wszystko żebyś był szczęśliwy wiesz o tym- Marco uśmiechnął się do niego- Moja już bardo chce cię poznać
-Mówiłeś im... Moja mama- przypomniało mu się nagle- Skoro Dariusz został zesłany żeby mnie zniszczyć co z nią?
-Z tego co wiem jest pod jego wpływam- Adam wziął przyjaciela za rękę- Wybacz ale ja nic nie potrafię  z tym zrobić
-Ale ja tak- Marco nie mógł powstrzymać się przed dotykaniem ukochanego. Nawet przez ubranie, byle tylko czuć ciepło jego ciała, jego bliskość
-Zrobisz?- Zapytał patrząc na niego- Wiem że nie była najlepsza ale to w końcu nie jej wina
-Jeśli tego właśnie chcesz- urzekło go jak bardzo jest dobry i mimo krzywd wybaczył matce
-Tak- posłał mu delikatny teraz jakby nieśmiały uśmiech
-Zostawię was teraz- po chwili odezwał się mężczyzna- pożegnajcie się dziś zabieram cię do domu
-Tak będzie najlepiej- Adam bardzo cieszył się że przyjaciel miał takie szczęście i znalazł miłość w postaci samego Księcia. No i on teraz może skupić się na sobie.
-Ale... no dobrze- Filip nie był pewny czy wystarczy mu czasu ale w drugiej strony tak bardzo tęsknił za Marco a teraz znając już prawdę nie byłby w stanie znów zostać sam.
Mężczyzna pocałował go jeszcze raz i nagle zniknął. Nikt z obecnych w restauracji jednak niczego nie zauważył.
-Na pewno dziś nie umrę?- To była pierwsza rzecz jaką powiedział po chwili ciszy i Adam nagle zaczął się śmiać tak donośnie że aż spadł z krzesła- No dzięki- mruknął i wziął do ręki szklankę z colą
-Wybacz mi. Nie Fi nic ci nie będzie- uśmiechnął się do niego- Marco chce cię chronić i kochać a tu na Ziemi to trudne zwłaszcza w naszych czasach. Najlepiej będzie jeśli poprosisz go o Kroniki Rodu ja sam nie jestem do końca zapoznany z tym tematem. Ale nic ci nie grozi
-Ty sobie poradzisz... znaczy nie wiem ile mnie nie będzie...- przygryzł i tak już zmartretowaną wargę
-O mnie się nie martw. No i coś czuję że zobaczymy się szybko- mrugnął do niego- Dobra a teraz czas cię nakarmić bo burczy ci w brzuchu tak że za chwile spowoduje to trzęsienie ziemi a w Rzeszowie ich nie mamy.

Marco znalazł się w domu Filipa i spojrzał na kanapę na której spała zniszczona życiem kobieta. Kiedyś bardzo atrakcyjna. Cały budynek aż kipiał Złą Energią. Aż robiło mu się duszno.
Pospiesznie podszedł do kobiety i położył jej dłoń na czole a po chwili na sercu
-Teraz już jesteś wolna moja droga- uśmiechnął się i wrócił do restauracji.

-Gotowe- odezwał się stając za ukochany- Przejście za chwile się zamknie żywi nie mogę z nami przebywać
-Opiekuj się nią- przytulił się do Adama
-Oczywiście- objął przyjaciela
-Zablokowałem Dariusza powinieneś mieć teraz ułatwione zadanie- Marco objął Filipa
-Dziękuję mój Panie- skłonił się- Panie- mrugnął do przyjaciela
-Wcale nie jesteś zabawny- wysunął w jego stronę język i przytulił się jeszcze bardziej do mężczyzny i zamknął oczy.
Gdy je otworzył znalazł się w marmurowym jasnym holu z malowidłami i rzeźbami przy ścianach.
-Witaj w moim domu. To Czarny Pałac- Marco wziął go za rękę
-Pięknie tu- rozglądał się wokół
-Więc chodź zobaczyć resztą- musnął go w policzek i zaczęli iść bardzo powoli by chłopak mógł wszystko dokładnie zobaczyć.

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 6

Mimo upływu miesiąca Filip nie mógł przestać myśleć o Marck'u albo o Marco jak nazwał się ten ostatni raz gdy się widzieli.
Wciąż mu się śnił ale był inny bardziej wspaniały jakby potężniejszy. Budził się coraz smutniejszy i coraz bardziej nie mógł skupić się na nauce a matura zbliżała się wielkimi krokami. No i sprawy w domu zdawały się być coraz gorszę.
Mama straciła pracę i nie mogła znaleźć niczego innego a gdy kończyły się pieniądze ojczym stawał się coraz gorszy. Co zawsze gdy się nad tym zastanawiał wydawało mu się dziwne że mężczyzna złość wyładuje tylko na nim.

Tego poranka nie mógł nawet się poruszyć. Poprzedniej nocy Dariusz pobił go do nie przytomności i jak się teraz okazało złamał mu rękę. Dom był pusty, a przynajmniej cichy co wziął za dobry znak. Ostrożnie, powoli sturlał się z materaca na którym spał już od roku. Nie było sensu kupować czegoś nowego bo Dariusz od razu to sprzeda a materac był bardzo wygodny. Upadek nawet z tak niewielkiej wysokości bolał i nagle zrobiło mu się ciemno przed oczami. Jeśli nie doprowadzi się do porządku Adam dowie się znów o tym co dzieje się w domu i będzie chciał znów zabrać go do siebie. Był wdzięczny przyjacielowi ale nie chciał obarczać go taką odpowiedzialnością.
Czołgał się na jednej ręce w stronę łazienki ale w połowie drogi znów zakręciło mu się w głowie i upadł nie przytomny na środku pokoju.

Marco dobrze wiedział co dzieje się w domu ukochanego ale jeszcze nigdy nie było aż tak źle jak dziś. Całym sobą pragnął mu pomóc ale teraz wie że jeszcze bardziej go przerazi gdy od tak sobie się pojawi. Gdy jednak zobaczył że ukochany raz jeszcze upada przestało liczyć się cokolwiek innego i znalazł się w małym obskurnym pokoju. Podniósł niewielkie lekkie ciało na ręce  i przeniósł na miękki materac. Usiadł obok i położył rękę na czole chłopca.

-Witaj kochany- sceneria się nie zmieniła ale w umyśle Filip uśmiechał się do niego lekko i nic go nie bolało
-Cześć- usiadł- Śnię prawda?
-Nie do końca- westchnął- jesteś nie przytomny i bardzo obolały
-Och....ciągle o tobie myślę....- przytulił się do niego
-Wiem. Filipie nie mogę cię zmusić ale proszę otwórz się na możliwość i będziemy mogli być razem. Zabiorę cię gdzie nikt cię nie skrzywdzi...- nie dokończył bo ukochany zaczął odzyskiwać przytomność.

Marco wyszedł pospiesznie z jego umysłu i zaczął cicho mamrotać starożytne formułki. Uśmiechał się lekko gdy  Filip zaczął wyglądać coraz lepiej.
Chociaż tak może pomóc.

-To takie smutne- Sol zwróciła się Tengal'a i Tuli którzy obserwowali chłopca od jakiegoś czasu
-Wiesz że nie wolno nam ingerować- Nataniel położył rękę na jej ramieniu. I on przybył tu niedawno
-A powinniśmy- Tula wsparła swoją przodkinię
-Co chcecie zrobić?- Tengal spojrzał na nie obie
-Zobaczysz- wzięły się za ręce i zniknęły a protoplasta rodu tylko westchnął i spojrzał na swojego młodego przyjaciela.
Jako Duchy Opiekuńcze roku mogli pomagać ale tylko rodzinie i chociaż sercem bardzo chciał pomóc temu smutnemu chłopcu nie mógł. Wiedział jednak że obie Dotknięte nagną te reguły i chociaż powinien je powstrzymać nie mógł
-Czy powinniśmy?- Zaczął Nataniel najmłodszy z duchów
-Nie. Sol ma rację- uśmiechnął się łagodnie- Oni muszą być razem ale Filip musi zostać obdarzony Widzeniem a Marco tego nie zrobi. One jednak tak
-Ten jego ojczym mam złe przeczucia
-I słusznie. To Zła Moc która została zesłana by go zniszczyć- Tengal znów zwrócił twarz w stronę pokoju gdzie Filip już uleczony odzyskiwał przytomność. Ten chłopiec mimo że nie był rodziną od urodzenia jego losy były z nią związane. Widzenie będzie dla niego najlepsze.


-Co się...?- Zaczął zdziwiony Filip po stwierdzeniu że nic go nie boli. Znów śnił mu się Marco ale tym razem nie posmutniał. Zaznał jakby spokoju gdy myślał o mężczyźnie

-Aleś zaspał- od progu odezwał się radosny głos Adama
-Ja wcale nie....- zaczął- Ja byłem pobity i miałem złamaną rękę...
-Ty to masz sny- rzucił mu spodnie i kątem oka zauważył dwie piękne kobiety jedną jasnowłosą o niebieskich oczach a drugą z miedzianymi długimi lokami i kocimi oczami w strojach z dawnych czasów. To musiały być duchy Ludzi Lodu. Kiwnął głową w ich stronę i znów zwrócił się do przyjaciela
-To nie był sen.... a może- szepnął- Bo widziałem Marco...sam już nie wiem-westchnął
 -Wciąż za nim tęsknisz- usiadł- Ubieraj się i idziemy na śniadanie a później coś porobimy mamy przecież piękną sobotę a wieczorem kino
-Rozpieszczasz mnie- Filip roześmiał się i zaczął znów ubierać
-Ktoś musi- widział że duch stoją teraz przy przyjacielu  i coś chicho mówią- A może dyskoteka?
-Nie jakoś nie mam na to ochoty- przygryzł wargi- Wiesz czasem myślę że powinienem dać mu szansę. Wysłuchać
-Jeśli czułeś że coś jest nie tak to zrobiłeś dobrze- tak bardzo chciał mu powiedzieć prawdę. Jako przedstawicie swojego gatunku... no w połowie bo jego tata jest człowiekiem, wspaniałym ale wciąż tylko człowiekiem. Jego zadaniem było chronić takich ludzi. Specjalnych którzy są przeznaczeni do wielkości. Kiedyś opiekowali się Ludźmi Lodu a byli już wszędzie. Bolało go że Filip tak cierpi ale skoro są tu nawet duchy to być może to wszystko dobrze się skończy
-To gdzie jemy?- Z rozmyślań wyrwał go głos przyjaciela
-Pizza?- Zabrał jeszcze kurtkę z krzesła
-Zawsze- i wyszli.

Marco po uleczeniu ukochanego wrócił do domu i na nowo zaczął przygotowywać wszystko na jego przyjęcie. Zabieranie kogoś do Czarnych Sal we śnie może być bardzo nie bezpieczne. Nawet jego ojciec nigdy tego nie zrobił. Ale on tak bardzo tęsknił. Nie chciał przyjmować innych form bo chciał by kochał jego a nie jego postać którą sobie wymyślił.
To co dziś zobaczył przelało czarę goryczy i wie że ma coraz mniej czasu. Najpierw jednak pozbędzie się z jego domu Złej Mocy w postaci ojczyma Filipa.
Demon pozna kim jest Książę Czarnych Sal. Wrócił na Ziemię. Nadszedł czas żeby odzyskać swoją miłość. Raz na zawsze.